To naturalna reakcja na niezdyskontowane wczorajsze silne wzrosty na Wall Street (S&P500 +3,2 proc.; Nasdaq Composite 4,1 proc.). Szczególnie, że mają one wymiar nie tylko krótko-, ale również średnioterminowy. Wtorkowa sesja w USA stanowi bowiem kolejne potwierdzenie, że zeszłotygodniowy zwrot, może być czymś więcej niż tylko dynamiczną, ale za to krótką, korektą w trendzie spadkowym. Jest coraz więcej, zarówno technicznych, jak i fundamentalnych argumentów, że ostatni zwrot jest początkiem dłuższe, bo kilkumiesięcznego odbicia na Wall Street.
Na otwarciu dzisiejszej sesji do kupna akcji zachęcać będą nie tylko wczorajsze wzrosty w USA, ale również oczekiwane wzrosty na czołowych europejskich parkietach. Wczoraj giełdy w Londynie, Paryżu i Frankfurcie, podobnie jak GPW, ,,zostały wyprowadzone w pole", kończąc dzień spadkami.
Pozytywne otwarcie, nie przesądza o tym, że środowa sesja zakończy się wzrostami. Przede wszystkim dlatego, że inwestorzy mogą wstrzymywać się z zakupami obawiając się spadkowej korekty na Wall Street oraz zagrożeń wynikających z wygasającymi w tym tygodniu marcowymi kontraktami terminowymi.
Szczególnej zachęty do kupna akcji nie stanowi również dzisiejsza publikacja lutowych danych nt. dynamiki produkcji przemysłowej w Polsce. Główny Urząd Statystyczny opublikuje je o godzinie 14-tej. Rynek oczekuje, że zmniejszyła się ona o 16,6 proc. w skali roku, po tym gdy w styczniu spadek sięgnął 14,9 proc. Nie jest jednak wykluczone, że dane będą jeszcze gorsze.
Od kilku dni niezmienna pozostaje sytuacja techniczna na wykresie indeksu dużych spółek. Sytuacja, którą można określić jako umiarkowanie pozytywną. I taką pozostanie do momentu, aż WIG20 nie spadnie poniżej luki hossy z 4 marca Br. (1401,92-1425,10 pkt.).
Dopóki WIG20 utrzymuje się powyżej wspomnianej luki, wszystkie spadki należy traktować jako zwykłą realizację zysków, a atak na poziom 1630 pkt .(opór tam tworzy linia poprowadzona po szczytach z września 2008 roku i stycznia 2009 roku), jako scenariusz bazowy.