Mimo nienajlepszego początku czwartkowej sesji, byki na Wall Street zdołały wywalczyć kolejny remis. Po środowym skoku o 0,02 proc., w czwartek S&P500 pobił kolejny rekord w kategorii małych kroków i wspiął się o 0,01 proc. Nawet zwykle bardziej dynamiczny Nasdaq przysnął i spadł o 0,05 proc. Tylko Dow Jones zaszalał idąc w górę o 0,12 proc. Mim tych symbolicznych zmian trudno jednak bykom odmówić wytrwałości.
Symptomatyczne było też odreagowanie, rozpoczęte po zbliżeniu się S&P500 do poziomu 1300 punktów. Czy ta wytrwałość przerodzi się w bardziej spektakularną akcję, trudno przewidzieć. Reakcje inwestorów na wyniki publikowane przez amerykańskie spółki na razie kwalifikują się do miana niezbyt standardowych. Dziś przed rozpoczęciem sesji za oceanem rezultatami pochwali się Bank of America. Oczekiwania sięgają 27 centów zysku na akcję. W porównaniu do pierwszego kwartału ubiegłego roku oznaczałoby to wzrost o 200 procent. Może być ciekawie.
W czwartek walory banku traciły ponad 1 proc. na fali kolejnej rundy wieszania psów na bankach za kryzys finansowy i to co działo się potem. Raporty spółek będą mieć jednak silną konkurencję ze strony danych makroekonomicznych. Informacje o inflacji są za oceanem ignorowane, bo jest ona niska. Ciekawe, jak Amerykanie to robią, że u nich nie rośnie. Pewnie oszczędzają na ropie i bawełnie i czekają aż stanieje. Informacje o dynamice produkcji przemysłowej i nastrojach konsumentów oraz wskaźnik aktywności gospodarczej w rejonie Nowego Jorku powinny już inwestorów zainteresować.
Do tego czasu będą oni mogli kontemplować informacje z Chin. A tam, zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami zadziwiająco dobrze poinformowanej prasy, inflacja wyniosła 5,4 proc, co wskazuje na możliwość kolejnej rychłej podwyżki stóp procentowych, a gospodarka wzrosła o 9,7 proc., wskazując, że niewiele sobie robi z poprzednich podwyżek. Produkcja i sprzedaż detaliczna zwiększyły się bardziej niż się tego spodziewano. Mocniej od prognoz wzrosła też w lutym produkcja przemysłowa w Japonii, jej dynamika w porównaniu do stycznia wyniosła 1,8 proc., podczas gdy oczekiwano zwyżki o 0,4 procent.
Te wieści jednak inwestorów w Azji nie ucieszyły i na tamtejszych parkietach dominowały spadki, choć ich skala nie przekraczała kilku dziesiątych procent, za wyjątkiem Indii i Tajwanu, gdzie dochodziła do 1 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy traciły rano po około 0,2 proc., a papiery Google, które w czwartek wieczorem podały nieco lepsze niż się spodziewano wyniki, taniały o 5 proc. Byki w Europie nie mogą więc raczej liczyć na dobry początek sesji.