Indeksy utrzymywały się na poziomach wczorajszego zamknięcia do czasu publikacji bilansu handlowego z strefy Euro. Deficyt okazał się większy od prognoz, ale nie było to przyczyną spadków, ponieważ inwestorzy lekceważą ten raport.
Po prostu w tym samym czasie na chwilę na parkietach zaczęła dominować podaż. Wszystkie indeksy europejskie i polskie zaczęły spadać z tym, że u nas ten spadek procentowo był największy.
Decydującą role odegrał raport Citigroup. Ten bank najbardziej ucierpiał na kryzysie kredytowym i musiał dokonać odpisów na 50 mld dolarów. Nic dziwnego, że gracze z niecierpliwością czekali na informacje jakim wynikiem zakończy drugi kwartał.
Okazało się, że strata wyniosła 2,5 miliarda dolarów, ale była zdecydowanie mniejsza niż oczekiwano, więc... giełdy ruszyły na północ. Znów oczekiwania zdziałały cuda mimo, że bank zysków nie zanotował. Dopalaczem dla rynków był jeszcze raport Honeywell, ale tu przynajmniej firma zanotowała zysk (96 centów na akcje).
WIG20 szybko doszedł o 2500 pkt. i wcale nie zamierzał spocząć na laurach. Tak dobrej atmosfery inwestorzy nie mieli już dawno. Optymizm studził tylko KGHM, który spadał o 5 proc. bez żadnej fundamentalnej ani technicznej przyczyny za to przy gigantycznych obrotach 323 milionach złotych. Widać po przydziale dywidendy spółka nie cieszy się już taką popularnością.
Na szczęście największe banki wyraźnie rosły co wyciągało rynek w górę.
Polska giełda zupełnie zlekceważyła podane przez GUS informacje o dynamice produkcji przemysłowej, która wzrosła o 7,2 proc., czyli sporo mniej niż oczekiwano.
Niestety, jest to kolejny już sygnał, że rozpędzona lokomotywa jaką jest polska gospodarka zwalnia. Nie powinno to być gwałtowne hamowanie, a jedynie umiarkowane zwolnienie, które może zmniejszyć inflację.
Jeszcze w samej końcówce wydawało się, że WIG20 ma szanse dojść do 2538 pkt. co oznaczałoby pierwszy wzrostowy tydzień na giełdzie od dziewięciu tygodni.
Osiągniecie tego pułapu okazało się niemożliwe przez amerykańskie giełdy. Tuż po otwarciu indeksy spadły tam o pół procent, co skutecznie powstrzymało dalszy rajd kupujących. Ostatecznie kończymy na minimalnych wzrostach 0,36 proc., ale powyżej 2500 pkt.