Minął tydzień, od czasu gdy indeks poradził sobie z szczytem hossy z lutego b.r. Mimo to przez cały ten okres gracze byli i nadal są pełni obaw co do trwałości tego wybicia.
Patrząc na całą sytuacji przez pryzmat wydarzeń jakie miały miejsce na wykresie indeksu w ciągu ostatnich kilku miesięcy przyznać trzeba, że są to wątpliwości uzasadnione. Każdorazowo bowiem po ustanowieniu nowego szczytu rynek dopadało zwątpienie, a wraz z nim dotkliwa korekta znosząca dokładnie całą falę wzrostową.
Nie inaczej było we wtorek, lęk był wciąż odczuwalny, z tą różnicą, że w trakcie ostatnich sesji pasywna postawa kupujących pojawiała się po wysokim otwarciu. Dziś mieliśmy sytuację diametralnie różną. Pochodna rozpoczęła bowiem dzień od spadku o 18 pkt. i ponownej penetracji wczorajszej luki hossy. Podobny spadek zanotował WIG20. Znakomita sesja w USA, na której DJIA odrobił resztki strat poniesionych w związku z załamaniem koniunktury na chińskiej giełdzie, nie zrobiła wrażenia na rodzimych graczach.
Poddali się oni nastrojom panującym na pozostałych rynkach europejskich, ukształtowanym przez realizację zysków w Azji i umacniającego się jena. Przecena spółek windujących wczoraj indeksy: KGH i TPS oraz wciąż znajdującego się w odwrocie PKN zdecydowała o głębokiej penetracji wsparcia. Luka przetrwała jednak napór podaży.
Rynek skonsolidował się wokół psychologicznej bariery 3600 pkt. W tym położeniu trwał w oczekiwaniu na dane makro z USA. Publikację poprzedziły próby zminimalizowania strat, były to jednak zmiany niewiele wnoszące do obrazu sesji. Dane o dynamice marcowej inflacji CPI okazały się zgodne z oczekiwaniami, natomiast CPI core był niższy w stosunku do prognoz.
Dane umocniły złotego, ale reakcja rynku akcji była bardziej ostrożna. Wzrost i zamknięcie w rejonie otwarcia sesji (3619 pkt.) nie rozwiązały problemów posiadaczy akcji. Na wykresie dziennym spadek cen stawia w innym świetle poniedziałkowe notowania. Mamy bowiem do czynienia z potwierdzonym "wisielcem" i nie wiemy tak naprawdę dokąd sygnał ten zaprowadzi rynek. To już zależy od tego czy najszybsza linia trendu wzrostowego oprze się naciskom podaży, które mogą pojawić się również jutro.