href="http://direct.money.pl/idm/"> *Póki nie przebiliśmy poziomu 2670 punktów, analiza techniczna nadal wskazuje nam na możliwość kontynuacji trwającego od połowy stycznia odbicia. *
Wczorajsza sesja nie mogła przynieść niczego innego, niż spadki. Po słabej końcówce tygodnia i weekendowych informacjach o akwizycji banku Bear Stearns za ułamek piątkowej wyceny rynkowej, wszystkie światowe indeksy zareagowały przeceną.
O ile nie można mieć zastrzeżeń co do słuszności ruchu spadkowego, to już jego skala wydaje się być zbyt duża porównując ją do zachowania bazowego rynku amerykańskiego..
Przecena na GPW była bardzo dotkliwa - spadki zanotowało ponad 80% spółek, a indeks WIG20 stracił na wartości 3,5%. Branżami, które najgorzej sobie radziły na tej sesji były banki oraz firmy paliwowe.
Choć w mojej ocenie tak duże zniżki były nieuzasadnione, to jednak należy podkreślić, że nasz rynek po prostu zachował się podobnie do innych parkietów europejskich. Podobnych rozmiarów zniżki zanotowały DAX, CAC40 czy też FTSE250. Najmocniejszy spadek zanotowała giełda turecka, gdzie indeks ISE100 zakończył sesję 7,5% poniżej piątkowego zamknięcia.
Tymczasem na rynku amerykańskim trwał relatywnie spokojny (biorąc pod uwagę powagę sytuacji) handel. Kłopoty Bear Stearns odbiły się naturalnie w przecenie sektora finansowego, wiele innych branż w przeciwieństwie do np. giełdy warszawskiej (to prawdziwy paradoks) zachowywało się stabilnie.
Największe niepokoje panowały wśród instytucji finansowych, a przede wszystkim banków inwestycyjnych, takich jak Lehman Brothers (-19%). Wyjątkiem był JP Morgan, który rósł o 10% (to przecież on kupi Bear Stearns za ułamek ceny rynkowej sprzed tygodnia), co w dużej mierze przyczyniło się do ostatecznego wzrostu indeksu DJIA na koniec sesji.
Analizując wypowiedzi komentatorów rynkowych można zauważyć dość powszechny pesymizm. Tymczasem w cenach intraday jeszcze nie przebiliśmy styczniowego dołka i jest szansa na to, że znajdujący się około 2% od niego WIG20 spróbuje z tych okolic zainicjować falę wzrostową.
Reagujemy na impulsy zewnętrzne zbyt panicznie i choć jestem daleki od bycia rynkowym optymistą (trudno zaprzeczyć temu, że rynek jest w fatalnym stanie), to paradoksalnie obecne warunki sprzyjają zaistnieniu przynajmniej chwilowego wyraźniejszego odbicia w górę.