Dzisiejsze kalendarium było puste, więc inwestorzy byli puszczeni „samopas”. Teoretycznie powinno być więc dość nudno, ale rzeczywistość była bardzo odmienna. Dzień trzech wiedźm ma opinię bardzo zmiennego i nieprzewidywalnego, ale trzeba powiedzieć, że badania historycznych zmian nie do końca potwierdzają ową „mityczną” wolatylność. Często w ciągu dnia nie dochodzi do żadnych dynamicznych ruchów i potem w komentarzach ukazują się opinie, że „trzy wiedźmy” nie straszyły. Dzisiaj było jednak inaczej.
Początkowo warszawski parkiet zachowywał się tak jak Europa Zachodnia – otwarcie na plusie i lekka zwyżka w pierwszych minutach notowań. Potem jednak podaż zepchnęła indeks na stronę czerwoną i tam doszło do konsolidacji, podczas gdy indeksy europejskie wciąż notowały wzrosty. Sama końcówka była jeszcze dziwniejsza, gdyż pogorszenie nastrojów na świecie w ogóle nie przemawiało do naszych byków, które ciągnęły notowania na północ. Gdy już wydawało się, że będziemy testowali szczyty trendu nadeszła silna korekta sprowadzająca WIG20 w obszary lekko ujemne. Istna karuzela – trzy wiedźmy pokazały na co je stać.
Wracając jednak do zagranicznego sentymentu. Pogorszył się on za sprawą spekulacji co do możliwości podwyżki stopy dyskontowej przez Fed oraz nieoczekiwanej decyzji Banku Centralnego Indii odnoście podniesienia głównej stopy z 3,25 proc. do 3,5 proc. Materializują się więc obawy z początku tygodnia, które potem rozwiał komitet FOMC. Nie można jednak zbyt pochopnie analizować dzisiejszych zmian ze względu na zmienność wywołaną wygasaniem kontraktów. Faktem pozostaje jednak techniczne wykupienie rynków i w konsekwencji ich wysoką podatność na korektę.
Na rynku walutowym dolar święci triumfy kolejny dzień umacniając się względem euro. To może oznaczać koniec płaskiej korekty na eurodolarze i powrót do spadków tej pary, co byłoby spójne z ewentualną korektą na rynkach akcyjnych. Złoty tracił, co dziwić nie mogło.