Rzadko się zdarza aby dane dotyczące naszej gospodarki miały choćby minimalny wpływ na notowania akcji. Dzisiaj jednak mieliśmy do czynienia z miłym wyjątkiem, gdyż majowy wzrost produkcji przemysłowej był wyższy od najbardziej optymistycznych prognoz.
Analitycy oczekiwali zaledwie 8 procentową roczną dynamikę, podczas gdy rzeczywiste dane, pomimo powodzi, pokazały wzrost aż o 14 procent. Te dane nieco umocniły giełdę, ale wielkiego zamieszania nie zrobiły. Zresztą na warszawskim parkiecie wiele się dzisiaj nie działo, oczywiście oprócz ostatniej godziny, która brana jest pod uwagę przy ustaleniu ceny rozliczającej zapadających dziś instrumentów pochodnych.
Indeks największych polskich spółek przez większą część dnia utrzymywał lekkie plusy i tak dzień, mimo szaleńczej jazdy po jego koniec, się zakończył. Inwestorów ucieszył fakt, że opublikowane mają być stress-testy nie tylko hiszpańskich banków, ale też i wszystkich europejskich instytucji finansowych. Cała sprawa przypomina nieco koniec 2008 roku. Problemy Grecji przyrównać można do upadku Lehman Brothersa. Pakiet pomocowy na kwotę 750 mld euro to europejski TARP, a teraz podobnie jak wcześniej w USA, opublikowane będą stress testy
Widać więc, że przeszliśmy przez kolejny kryzys, tyle, że bez wybuchu bomby w postaci bankructwa Grecji. Rynki światowe bardzo pozytywnie reagują na taką interpretację, ale nie brakuje niepokojących sygnałów. Nasz rynek jest bardzo słaby, złoto dzisiaj osiągnęło swój kolejny rekord, a frank szwajcarski jest najdroższy wobec euro w historii. Coś więc tutaj nie gra.