Zresztą po tak silnym ruchu w górę, jak mieliśmy ostatnio, można było się raczej tego spodziewać. Wzbudził on duże nadzieje, że dobra passa potrwa dłużej. Mają one podłoże głównie psychologiczne. Okazało się, że koniunktura nie musi być tak zła, jak to się jeszcze wydawało w II połowie minionego tygodnia. Czy jednak na tej bazie rynki mogą trwalej zyskiwać?
Spróbujmy zrobić bilans dla głównych rynków. Amerykańska giełda wypełniła zasięg zniżki, którego można było oczekiwać w następstwie jesiennego przyspieszenia spadku - dotarł do minimów internetowej bessy, a nawet je przebił. Podobnie stało się z rynkiem surowców - indeks CRB osiągnął 230 pkt, czyli dołek z wiosny 2003 r.
O realizacji zasięgu zniżek można mówić też w przypadku złotego. Koszyk złożony po połowie z dolara i euro osiągnął w minionym miesiącu 3,4 zł. Mimo to nie widać jednak poprawy nastrojów wokół naszej waluty. Zasięg ruchu w górę zrealizowały też nasze obligacje, przekraczając w ubiegłym miesiącu 7%.
Tak samo było ostatnio z amerykańskimi 10-latkami, których rentowność zeszła do poziomu minimum ustanowionego w trakcie internetowej bessy, a nawet na chwilę je przełamała. Jednocześnie WIG zatrzymał się przy 25 tys. pkt, więc nie wypełnił zasięgu wynikającego z wysokości kanału spadkowego, z jakiego wybił się w połowie października. Podobnie jest z kursem EUR/USD, który nie dotarł do 1,17-1,18, gdzie można było oczekiwać końca zniżek wspólnej waluty.
Przeceny nie dopełnił też MSCI EM.W przypadku tych ostatnich rynków widać więc pewne zerwanie silnych związków występujących wcześniej. W sumie więc odstępstwa od kreślonych scenariuszy widać na naszym parkiecie, na rynkach wschodzących jako całość oraz na rynku EUR/USD. To skłaniałoby do przekonania, że przynajmniej na pewien czas dojdzie do odwrócenia wcześniejszych tendencji.
Pojawia się pytanie o możliwy zasięg ruchów. Czy oznaczać to będzie powrót do listopadowych maksimów, czy coś więcej. Otoczenie rynków skłania do wniosku, że bardziej prawdopodobny jest ten pierwszy wariant. Sugeruje to też utrzymująca się ogromna zmienność, charakterystyczna dla obecnej bessy.
Problem jest przy tym z oceną ostatnich zdarzeń na amerykańskiej giełdzie, która najpierw spadła, by potem szybko wrócić ponad dołki internetowej bessy. Z jednej strony, mieliśmy więc sygnał słabości, z drugiej korzystny sygnał, jakim było fałszywe przebicie wsparcia.
To wskazuje na silniejsze odbicie na amerykańskiej giełdzie niż rynkach wschodzących. Za wariantem ograniczonych zwyżek przemawia też to, że wciąż nie ma przełomu w zakresie danych makroekonomicznych, czego kolejny, bardzo dobry dowód mieliśmy wczoraj.