Dużym zaskoczeniem dla inwestorów okazały się wyniki brytyjskiego referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Po piątkowym handlu większość z nich liczy bardzo znaczące straty. Główny indeks warszawskiej giełdy, WIG20, rozpoczął sesję na 10-procentowym minusie. Kończy ją ze stratą... tylko 4,5 procent.
Jeszcze w czwartek wieczorem na rynkach finansowych panował spokój i przekonanie, że w głosowaniu wygrają przeciwnicy Brexitu. Na taki wynik wskazywały również wcześniejsze zakłady bukmacherskie.
Gdy jednak okazało się, że jest inaczej, na rynku wybuchła panika. Jeżeli chodzi o rynek walutowy, skalę zmienności możemy porównać do 15 stycznia ubiegłego roku, gdy w „czarny czwartek” Bank Szwajcarii niespodziewanie zdecydował o uwolnieniu kursu franka szwajcarskiego. Wśród komentarzy powracały też w piątek porównania do sytuacji z czasów, gdy w USA upadł bank Lehman Brothers.
Niewątpliwie wynik referendum w Wielkiej Brytanii jest przełomowy dla całej Unii Europejskiej. Nie sposób jednak nie odnieść również wrażenia, że reakcja rynków w piątek była zbyt mocna, zupełnie jakby inwestorzy zakładali możliwie najgorszy scenariusz, a więc rozpad całej Unii Europejskiej.
Poważnie ucierpieli posiadacze akcji banków w całej Europie. Instytucje finansowe w Wielkiej Brytanii, jak Barclays czy Lloyds, traciły w trakcie zaledwie jednej sesji po 20-30 procent. Bardzo wyraźna przecena dotknęła też np. hiszpański bank Santander. Inwestorzy pozbywali się akcji polskich banków - kursy największych (jak PKO BP czy mBanku) traciły po 10 procent. Warto zauważyć, że notowania aż 19 z 20 największych spółek na GPW zostały rano zawieszone ze względu na skalę przeceny. Jednym słowem: panika.
Ten obraz dopełniały jeszcze szybujący w górę kurs złota, który przebił poziom 1300 dolarów za uncję, umacniający się frank szwajcarski i dolar, oraz gwałtownie słabnący funt. Te wahania zmusiły do interwencji Bank Szwajcarii. Z kolei Bank Anglii zapowiada, że jest gotowy wpompować w rynek 250 miliardów funtów, by opanować sytuację.
Po południu na GPW doszło do wyhamowania gwałtownych spadków i w rezultacie WIG20 zakończył dzień ze stratą 4,5 procent.
Inwestorzy mają przed sobą weekend, podczas którego kurz po piątkowych wydarzeniach nieco opadnie. Pozostaje im mieć nadzieję, że początek poniedziałkowego handlu będzie już spokojniejszy. Na razie handel trwa jeszcze na parkiecie w Nowym Jorku - tam główne indeksy notują przeceny po prawie 3 procent.