Nasilająca się przecena ropy naftowej ciągnie w dół notowania na giełdach, winduje dolara i ceny obligacji, wystraszony kapitał ruszył nawet w kierunku złota. Ryzykowne aktywa wyraźnie nie są w cenie, co nie wróży dobrze także warszawskiej giełdzie.
Poniedziałkowa sesja na naszym parkiecie pozbawiła inwestorów złudzeń w kwestii kierunku ruchu indeksów. Środa przyniesie raczej kontynuację spadków, niż grę pod odreagowanie kilkudniowej przeceny na głównych giełdach. Wtorkowe spadki w Paryżu i Frankfurcie nie były na tyle poważne, by skłaniać do łapania okazji. Nerwowe ruchy na Wall Street i obraz tamtejszego rynku także nie skłaniają do optymizmu. Dow Jones jeszcze przed Sylwestrem pożegnał się z psychologicznym poziomem 18 tys. punktów i jest już ponad 3 proc. poniżej niego. S&P500 zdołał wczoraj utrzymać się symbolicznie powyżej 2000 punktów, ale w ciągu dnia zaliczył prawie 40 punktowy ruch w dół, tracąc ostatecznie 0,9 proc. Od niedawnego szczytu oddalił się o ponad 4 proc.
To druga tak zdecydowana korekta na przestrzeni ostatnich czterech tygodni i coraz trudniej oczekiwać rychłego powrotu indeksów na rekordowo wysokie poziomy. Bardziej prawdopodobna wydaje się realizacja scenariusza pogłębienia przeceny. We wtorek mocno traciły na wartości nie tylko spółki związane z poszukiwaniem i wydobyciem surowców, ale także producenci dóbr konsumpcyjnych oraz banki i instytucje finansowe. Spadki zaliczyło 80 proc. składu S&P500 i trzy czwarte Dow Jones'a.
Po sięgających 4 proc. wtorkowych spadkach, pękła bariera 50 dolarów w przypadku amerykańskiej ropy WTI, a notowania Brent znalazły się od niej o zaledwie kilkadziesiąt centów. Jednocześnie o ponad 1 proc. w górę poszły ceny złota, kontynuując tendencję rozpoczętą kilka dni wcześniej. Kurs euro spadł poniżej 1,19 dolara, wracając do poziomu z czerwca 2010 r. Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich znalazła się poniżej 1,9 proc., rekordy ustanowiły papiery skarbowe Niemiec, Japonii i Szwajcarii.
Poranek przynosi kontynuację przeceny na rynku ropy oraz większości pozostałych surowców. Na giełdach azjatyckich niewielkie zmiany indeksów z lekką przewagą wzrostów. Po 0,2-0,3 proc. w górę szły kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy, ale trudno na tej podstawie wyciągać optymistyczne wnioski.
Rozczarowała sprzedaż detaliczna w Niemczech, spadając w listopadzie o 0,8 proc. w porównaniu do listopada 2013 r., choć była wyższa niż w październiku o 1 proc., co było wynikiem lepszym niż oczekiwano. Kluczowe nie tylko dla sytuacji na rynku walutowym, będą dane dotyczące inflacji w strefie euro. Oczekuje się spadku wskaźnika cen o 0,1 proc. Byłby to pierwszy sygnał deflacji od 2009 r., co z pewnością zwiększyłoby presję na Europejski Bank Centralny, umacniając tym samym dolara. Po południu ADP opublikuje dane o liczbie nowych miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych, jednak nie należy spodziewać się, że wpłyną one w znaczący sposób na nastroje inwestorów. Na nerwowym rynku ujawnić się mogą za to emocje związane z wieczorną publikacją protokołu z posiedzenia Fed.