W czwartek nad rynkami amerykańskimi wisiała nadal sprawa pomocy koncernom produkującym auta. Przypominam, że Izba Reprezentantów przegłosowała w środę ustawę o ratowaniu koncernów samochodowych.
**Problem jednak był w tym, że senatorowie z Partii Republikańskiej odgrażali się, że zastosują dozwolone procedury opóźniające przyjęcie tej ustawy. Żeby zablokować tę ich akcję potrzeba 60 głosów, a tylu Demokraci nie mają. Głosowanie w Senacie miało się odbyć w czwartek, ale zostało przełożone na piątek. Zapewne dlatego, żeby dać więcej czasu na negocjacje z Republikanami. Ten czynnik bardzo utrudniał życie bykom na rynku akcji.
Nie pomagały im również dane makro. Raport o ilości noworejestrowanych bezrobotnych był bardzo niedobry. Można nawet powiedzieć, że to jest za słabe określenie. Co prawda w zeszłym tygodniu dane były dużo lepsze z powodu Święta Dziękczynienia, więc nic dziwnego, że się potem pogorszyły, ale to pogorszenie było zbyt duże. Ilość wniosków o zasiłek wzrosła z 509 tysięcy do 573 tysięcy (to rekord 26-lecia). Okazało się też, że bilans handlu zagranicznego USA wzrósł do 57,2 mld USD (oczekiwano, że spadnie). Jak widać eksport amerykański znajduje mniej nabywców (spadł o 2,2 procent). Zapowiada się ostra recesja.
Rynkowi akcji pomagał wzrost cen akcji w sektorze surowcowym (szczególnie paliwowym), ale szkodził spadek cen GM i Forda. Byki były jednak bardzo dzielne, bo mimo tych wszystkich, niesprzyjających okoliczności indeksy przez ponad 4 godziny trzymały się blisko poziomów środowego zamknięcia. Na 3 godziny przed końcem sesji zaczęły się jednak osuwać, co niedźwiedzi skrupulatnie wykorzystały doprowadzając do dużej przeceny.
ZOBACZ TAKŻE:
Po sesji okazało się, że Senat nie czekał do piątku i w nocy odrzucił plan ratowania GM i Chryslera. Przeciw było 52 senatorów (na 100), więc nawet nie wszyscy Demokraci projekt poparli. Podobno przeważyło to, że związkowcy nie chcieli się zgodzić na obniżkę płac. Wall Street Journal doniósł wczoraj wieczorem, że prawnicy i bankierzy szykują już wniosek o bankructwo GM. Reakcja rynków była łatwa do przewidzenia: bardzo duże spadki w Azji i nawet czteroprocentowe spadki kontraktów na amerykańskie indeksy. Kongres skończył pracę w tym roku, więc wszystko jest teraz w rękach administracji USA. Nie zgadzała się ona na użycie środków z TARP (dawniej plan Paulsona), ale teraz zapewne znowu sprawę rozważy. Zakładam, że Wall Street znowu (tak jak przy decyzji TARP) pokaże politykom, co mają robić, ale na razie posiadacze akcji będą się martwić.
GPW rozpoczęła czwartkową sesję od spadku i już po godzinie indeks WIG20 tracił ponad dwa procent. Tak czasem mszczą się ,,cudo-fixingi". Gdyby nie podciągnięcie indeksów na środowym fixingu to w czwartek ten spadek byłby nieco większy niż jeden procent. Dlatego też wtedy, kiedy indeksy na innych giełdach ruszyły na północ, u nas WIG20 straty odrabiał bardzo niechętnie. Po południu nastąpiło przyśpieszenie i WIG20 znacznie zbliżył się do poziomu środowego zamknięcia. Im bliżej było publikacji danych w USA tym gorsze były nastroje. Same dane niespecjalnie je już pogorszyły, a nawet poprawiły nastroje. Byki zauważyły, że giełdy światowe złe dane z rynku pracy zlekceważyły i indeksy ruszyły na północ. Okazało się więc, że początkowa super-słabość zamieniła się w normalne osunięcie (kosmetyczne) indeksów. Obrót był niewielki, więc znaczenie prognostyczne
sesji niewielkie.
Dzisiaj niespecjalnie mamy wybór. Po przecenie w USA i decyzji Senatu USA wszędzie indeksy będą spadały, więc i nasz rynek to spotka. Gracze zaczną myśleć, że nie dojdzie do utworzenia podwójnego dna i zacznie się gra pod trend boczny. Nadzieją dla byków mogą być tylko dwie rzeczy: niezłe dane makro publikowane w USA i/lub pogłoski o podjęciu przez administrację USA decyzji pozwalającej pomóc sektorowi producentów aut.