Niezwykle mało można powiedzieć o tym, co działo się w poniedziałek w USA. Nastroje były od początku lepsze niż w Europie. W Europie spadki indeksów w piątek były zdecydowanie większe, a poniedziałkowe odbicie śladowe. W USA już w piątek widać było, że spadki są tylko korektą. Widać było też to, że mało kto Grecją się naprawdę przejmuje.
I słusznie, bo w niedzielę parlament grecki oczywiście przyjął wszystkie plany oszczędnościowe, co otwiera drogę do przyznanie Grecji pomocy (w środę). O tym, że tak będzie wiedzieli praktycznie wszyscy, ale jakieś (minimalne) zagrożenie jednak było, więc w poniedziałek oddech ulgi rynkom się należał. W USA kalendarium było całkowicie puste, więc ten oddech ulgi mógł spokojnie doprowadzić do wymazania piątkowego spadku.
Na rynku akcji najlepiej zachowywały się spółki sektora finansowego. Podobno z powodu Grecji, ale nie radziłbym w to wierzyć. Gracze uwierzyli, że korekta się zakończyła i dlatego kupowali ten sektor. On przecież na hossie zarobi najwięcej. Indeksy rozpoczęły dzień od wzrostu i kilkugodzinnego marazmu, ale na trzy godziny przed końcem sesji zaczęły pełznąć na północ. Co prawda w końcówce nastroje nieco przysiadły, ale zakończyliśmy sesję wzrostem podobnym w skali do piątkowego spadku. Po prostu chłodzą się oscylatory.
Przed północą bombę rzucił Moody's Investors Service. Agencja obniżyła ratingi Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Malty, Słowacji i Słowenii. Obniżyła też perspektywy ratingu Francji, Wielkiej Brytanii, Austrii do negatywnej. Plusem jest to, że potwierdziła najwyższy rating dla Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF).
Reakcja rynków w nocy była stonowana, chociaż negatywna. Azjatom pomógł Bank Japonii zwiększając zakupy aktywów. Lekko negatywny wpływ ta decyzja będzie dzisiaj na początku sesji w Europie miała, ale to w zasadzie jest potwierdzenie tego, co zrobiła już wcześniej agencja Standard&Poor's, a nawet mniej bo EFSF zachował swoje AAA.
Na GPW w poniedziałek od rana rosły reagując na decyzję parlamentu greckiego. WIG20 zyskiwał nieco mniej niż jeden procent, a rynek prawie natychmiast wszedł w marazm. Brak było mocnych, zewnętrznych impulsów, więc taki marazm dziwić nie mógł. Po pobudce w USA niedźwiedzi nawet na chwilę przycisnęły, ale potem rynek znowu się uspokoił, fixing dorzucił kilka dziesiątych procent i dzień zakończyliśmy wzrostem WIG20 o 0,74 proc. (na małym obrocie). Nie było to nic innego jak tylko nieznaczące odbicie po spadku.
Porównaj na wykresach spółki i indeksy src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1329174000&de=1329260340&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURPLN&colors%5B0%5D=%231f5bac&s%5B1%5D=USDPLN&colors%5B1%5D=%23e823ef&w=460&h=250&cm=1&lp=1&rl=1"/>