href="http://direct.money.pl/idm/"> W piątek od początku sesji indeksy w Europie osuwały się, ale widać było, że podaż nie jest duża. Panowało wyczekiwanie. Gracze nadal nie reagowali na wzrost kursu EUR/USD.
Europejski dane makro nie wywarły żadnego wpływu na zachowanie rynków. Trzeba jednak odnotować, że liczne indeksy nastroju dla strefy euro (biznesu, konsumentów i klimatu gospodarczego) spadły bardzo wyraźnie i zdecydowanie mocniej niż to prognozowali analitycy. Dopiero publikacja danych makro w USA zmieniła kierunek indeksów. Udało się zakończyć sesję neutralnie.
W USA w piątek raporty makroekonomiczne były zróżnicowane. Ten o przychodach i wydatkach Amerykanów był jednak korzystny dla byków. Wydatki były wyższe od oczekiwań (0,6 proc.), a jednocześnie bazowy wskaźnik wydatków osobistych (PCE core) wzrósł tylko o 0,1 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,2 proc.). Wzrost wydatków i mała inflacja to bardzo korzystna kombinacja. Tyle tylko, że mało prawdopodobna. Nieco lepsza od prognoz była we wrześniu sytuacja w gospodarce regionu Chicago. Oczekiwany był nieznaczny spadek indeksu Chicago PMI, a tymczasem wzrósł z 53,8 do 54,2 pkt. Zmiana niewielka, a do recesji (50 pkt.) blisko, ale jednak gospodarka się rozwija. Dane o wydatkach na konstrukcje budowlane były bardzo niejednoznaczne. Nieoczekiwanie wzrosły o 0,2 proc., ale powodem był wzrost wydatków na konstrukcje komercyjne (2,3 proc.).
_ Wydatki na prywatne budowle spadły po raz osiemnasty z rzędu (o 1,5 proc.). W niczym nie zmienia to negatywnego obrazu rynku budowy domów. Słaby by ł też ostateczny odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan (spadł do 83,4 pkt. - oczekiwano małego wzrostu). _
Niska inflacja, słaby wzrost i kryzys w budowie domów w połączeniu z kolejnym ostrzeżeniem Alana Greenspana zaszkodziły dolarowi. Były szef Fed powiedział, że prawdopodobieństwo recesji znacznie wzrosło, ale dodał też, że jeszcze jest niższe od 50 procent. Faktem jest jednak, że to, co działo się na rynku walutowym nosiło znamiona paniki lub było bliskie paniki. Kurs EUR/USD wzrósł o 0,8 proc. (to bardzo dużo jak na rynek walutowy) i przekroczył 1,425 USD. Tak duże osłabienie dolara powinno było podnieść ceny surowców, ale chęć realizacji zysków przed weekendem zrobiła swoje. Miedź nieznacznie staniała. Ropa przez cała sesję gwałtownie zmieniała kierunek i w końcu zakończyła sesję 1,5 procentowym spadkiem. Mocno (o 1,5 proc.) zdrożało złoto, które jest najmocniej ujemnie skorelowane z dolarem.
_ Na rynku akcji ostatni dzień kwartału z założenia powinien być spokojny, bo po ostatnich zwyżkach fundusze były zadowolone i nie miały ochoty na dalsze podciąganie indeksów. Zresztą impulsów pochodzących z danych makro jak widać wiele nie było. Mało też było informacji ze spółek. Przez całą sesję panował marazm, a indeksy trzymały się blisko poziomu czwartkowego zamknięcia. W końcówce przeważyła chęć realizacji zysków, ale w niczym nie zmieniło to pozytywnego obrazu rynku. _
Zaczyna się dzisiaj nowy miesiąc, co powinno bykom pomagać. Jednak w czasie weekendu Wall Street Journal w swoim internetowym wydaniu poinformował, że UBS, największy bank Szwajcarii, będzie miał straty w wysokości 600-700 mln franków szwajcarskich w wyniku odpisania strat w wysokości 3 mld franków, które poniósł na rynku instrumentów o stałym oprocentowaniu (chodzi o obligacje powiązane między innymi z kredytami hipotecznymi). Co prawda Azja na tę informację nie zareagowała (większość indeksów rosła), ale Europejczycy, a potem Amerykanie mogą zareagować inaczej.
Poniedziałek rozpoczniemy od publikacji indeksów PMI w Europie i ISM w USA. Pokażą one, jak rozwijał się sektor produkcyjny w poszczególnych krajach i w całej strefie euro. Dane europejskie zostaną, jak zawsze, przyjęte bardzo spokojnie. Być może zobaczymy jedynie drgnięcie kursu EUR/USD. Amerykański indeks ISM może wpłynąć mocniej na decyzje graczy. Może, ale nie musi, bo sektor produkcyjny to mniej niż 20 procent gospodarki USA, więc jeśli dane się graczom nie spodobają to je po prostu zlekceważą.
_ Właściwie każde dane w obecnej atmosferze są dla obozu byków korzystne. Jeśli indeks spadnie to będą się cieszyli, bo wzrośnie prawdopodobieństwo obniżki stóp. Jeśli wzrośnie to zmaleje prawdopodobieństwo wejścia gospodarki w recesję. Tylko naprawdę duży spadek indeksu, połączony z przełamaniem poziomu 50 pkt. może zaszkodzić posiadaczom akcji. _Rozgrywki funduszy doprowadziły do przełamania wsparcia
W piątek przed południem na naszym rynku walutowym panował spokój. Złoty stabilizował się w stosunku do euro i kosmetycznie umacniał się w stosunku do dolara. Jednak upadek dolara na globalnym rynku w drugiej połowie piątku nie pozwolił na dotrwaniu w marazmie do końca dnia. Złoty wzmocnił się do euro i do dolara. W stosunku do amerykańskiej waluty jest najsilniejszy od 11 lat. Dzisiaj powinniśmy zobaczyć jakąś korektę na rynku EUR/USD, co powinno wymusić niewielkie osłabienie złotego.
GPW poszła w piątek przed południem pod prąd tendencji panujących na innych rynkach europejskich. Indeks WIG20 rósł, a liderem był TVN (reakcja na podniesienie rekomendacji przez JP Morgan). Nie można się było dziwić takiemu zachowaniu naszej giełdy, bo przecież przez cały tydzień zachowywała się inaczej niż inne rynki. Tam indeksy rosły (inna sprawa czy było to logiczne), a u nas spadały. Jednak ta względna siła rynku znikła po południu, a indeksy zaczęły spadać. Traciły nawet spółki surowcowe, a najgorzej zachowywał się MWIG40. Dane makro z USA jedynie na chwilę pomogły bykom, a potem indeksy szybko ruszyły na południe.
Ta zabawa zakończyła się zamknięciem powstałego 19 września (po posiedzeniu FOMC) okna hossy, co teoretycznie jest sygnałem sprzedaży. Pojawiły się też wstępne sygnały sprzedaży na oscylatorach. Jednak jest jeden problem. No, może dwa. Przede wszystkim zamknięcie okna hossy powinno odbywać się na dużym obrocie, a tymczasem był on w piątek śladowy.
_ Z dużą łatwością można było (choćby na fixingu) wsparcie ocalić. Po drugie taka negatywna korelacja ze wszystkimi innymi giełdami na całym globie jest tak niespotykana, że wręcz nieprawdopodobna. To potwierdza tezę o rozgrywce między funduszami na koniec kwartału. Niespecjalnie bym się tym przejmował. _
Kluczowe będą teraz pierwsze dwa dni tygodnia. Jeśli nie odnotujemy sporych wzrostów - najlepiej już dzisiaj, co będzie niezwykle trudne z powodu kłopotów szwajcarskiego UBS - to będzie znaczyło, że kiepskie zachowanie rynku w zeszłym tygodniu nie było tylko rozgrywką kończącą kwartał. Wtedy trzeba by zakładać, że fundusze muszą sprzedawać, bo zbliża się fala umorzeń. A to bardzo źle by rynkowi rokowało. Wystarczy spojrzeć na indeks cenowy, żeby zobaczyć początek spadkowej fali C. To jest poważne ostrzeżenie, ale na razie tylko ostrzeżenie, bo fala C potrafi być bardzo krótka.