Piątkowe bardzo złe dane z rynku pracy w USA spowodowały krótkotrwałą, zaledwie kilkudziesięciominutową wyprzedaż.
Po niespodziewanie dobrym otwarciu w USA rynek poszedł szybko w górę. W prostym tłumaczeniu ujawniło się chwilowe spore wyprzedanie i nawet złe dane nie pociągnęły indeksów w dół.
Ruch ten został wzmocniony dziś przez deklarację Chin o przeznaczeniu 600 mld. dolarów na pobudzenie gospodarki. Indeksy azjatyckie zamknęły się na sporych plusach, największy 6-cio procentowy wzrost zanotował Nikkei.
Rynki są nadal bardzo rozchwiane, a wynika to z pewnej ilości kapitału spekulacyjnego. Po sesjach spadkowych, kiedy portfele inwestorów napełniają się gotówką, a podaż zelżeje, inwestorzy rzucają się do zakupów, powodując szybkie odreagowanie. Nie wróży to raczej większego wzrostu. Sytuacja z piątku nie była specyficzna. Rynki reagowały odwrotnie także kilka sesji wcześniej po obniżce stóp procentowych przez FED, ECB, BOA. Spadły zamiast rosnąć. Odwrotne reakcje są cechą kapitału spekulacyjnego. Jednak główne przepływy kapitału są nadal ujemne.
W Polsce mieliśmy silne uderzenie zakupów w chwili, gdy indeks sięgnął dna na 1500 pkt. i odbił. Pojawił się wtedy świeży kapitał ze strony inwestorów indywidualnych. Po tygodniu wzrostów zasilenie gotówką osłabło. W przypadku dalszego napływu środków jest możliwe podejście do przełamanej linii trendu w okolice 2150 pkt. Ale na to niezbędne jest w miarę dobre zachowanie indeksów w USA. Z pewnością nie wszyscy zagraniczni sprzedali akcje polskich spółek i będą stroną podażową. Tym bardziej, że złotówka słabnie znów, a na nowy mechanizm carry trade chyba się nie zanosi.