Obecna sytuacja na rynkach finansowych przypomina dowcip o światełku w tunelu - zamiast nadziei, jaka się z nim wiąże, może się okazać, że to światła nadjeżdżającego pociągu.
W ostatni tygodniu w komentarzachrynkowych zaczęły już pojawiać się słowa "krach" i "bessa", które miały podkreślać wagę sytuacji. Wydaje się, że nie bez powodu w piątek byliśmy świadkami dwóch wypowiedzi, skierowanych do tzw. szerokiej opinii publicznej.
Zarówno minister finansów, Zyta Gilowska, jak i prezes GPW, Ludwik Sobolewski próbowali uspokoić inwestorów (zapewne głównie tych inwestujących za pośrednictwem TFI)
, że nie ma powodów do niepokoju. Warto jednak dodać, że dotyczy to tylko tych, którzy na inwestycje patrzą w sposób długoterminowy. Krótkoterminowo bowiem, sytuacja wcale nie wygląda moim zdaniem tak dobrze.
Jak na razie wszystkie próby pomocy dla sektora kredytów hipotecznych w USA są kierowane do instytucji finansowych. Miliardowa pomoc banków centralnych (FED, EBC i w piątej BoJ) dla sektora finansowego nie rozwiązuje problemu, ale jedynie łagodzi jego skutki.
Dużo trudniej zakwalifikować piątkową decyzję FED, obniżającą stopę dyskontową. Modelowo, stopa ta służy do stymulowania podaży pieniądza. Jej obniżenie ma zachęcać banki komercyjne do udzielania tanich pożyczek.
Ostatnia decyzja miała jednak zmniejszyć obciążenia, dla już zaciągniętych kredytów. Gdy pominiemy aspekt psychologiczny, jaki się wiąże z ostatnią decyzją FED (który został już zdyskontowany, zarówno pod kątem zahamowania spadków jak i wzmożenia obaw, że sytuacja jest poważna), to okaże się, że sytuacja nie uległa zmianie.
Nadal kluczowe są ceny nieruchomości w USA (najnowsze dane poznamy pod koniec tygodnia). Dopiero ich wzrost może spowodować, że kryzys zostanie zażegnany, bo pozwoli zrestrukturyzować dotychczasowe zadłużenie kredytobiorców w USA.
Patrząc na przebieg obecnej korekty (nadal będę się upierał, że jest to jedynie korekta trendu wzrostowego), przez pryzmat ostatniej tak dotkliwej przeceny, jaka miała miejsce na GPW na przełomie maja i czerwca ub.r. można dojść do ciekawych wniosków.
Od szczytów, jakie indeksy notowały 24 lipca br., do piątkowej sesji zanotowaliśmy spadki na WIG20 wielkości 12 proc. Nieco więcej straciły mniejsze spółki (mWIG40 -16,95 proc. i sWIG80 -15,15 proc.). Porównajmy te dane z majowo-czerwcową przeceną: Ostatnia korekta, która trwała od 11 maja do 13 czerwca 2006 r., spowodowała spadek indeksu WIG20 o blisko 24 proc. nieco więcej stracił sWIG80, bo 25,38 proc., zaś mWIG40, 18 proc.
Na razie nie zbliżyliśmy się więc do zakresu ostatniej korekty, zarówno jeśli chodzi o czas trwania, jak i skali spadków. Gdy przyjrzymy się jednak wskaźnikom technicznym, możemy dostrzec również ciekawe podobieństwa.
Zarówno RSI, jak i MACD wskazują na wyprzedanie rynku. Co więcej odczyty są bardzo podobne jak te które obserwowaliśmy 24 maja i 13 czerwca rok temu. Pierwsza data okazała się pułapką (bo po chwilowym odreagowaniu w górę, rynek pogłębił przecenę). Wiele wskazuje na to, że właśnie teraz jesteśmy w podobnym punkcie.
Stąd w najbliższych dniach spodziewałbym się dalszego odreagowania spadków, jednak amatorów ,,łapania dołków" wypada uczulić, że możemy być świadkami dalszej przeceny.
**Kliknij tutaj i sprawdź informacje o spółkach pisane przez internautów. Podziel się swoją wiedzą.**