Obserwowana wczoraj poprawa nastrojów na rynku naszych największych spółek i skok obrotów mogłyby stanowić sygnał wskazujący na możliwość przełamania panującego od dziesięciu sesji marazmu i zainicjowania większego ruchu w górę. Mogłyby, gdyby nie fakt, że zwyżka WIG20 okazała się nietrwała, a wzrost obrotów miał miejsce w fazie końcowego fixingu i koncentrował się na niewielkiej grupce walorów.
Wtorkowa sesja po raz kolejny obnażyła niezdolność naszego rynku do wyrwania się z marazmu, widocznego nie tylko we wspomnianej perspektywie ostatnich dni, ale i dłuższej. Wystarczy porównać przekraczający 2 proc. listopadowy spadek WIG20 z prawie 2,5 proc. zwyżką S&P500, niemal 6 proc. wzrostem DAX-a, czy podobnym skokiem indeksów w Szanghaju. Widać z tego, że nie mamy korelacji ani z giełdami wiodącymi, ani emerging markets. W naszym regionie najbliżej nam do Rumunii.
Wczoraj tylko przez moment byki próbowały pójść za głównymi indeksami europejskimi, ale siły nie wystarczyło na długo. Jedynym sukcesem było utrzymanie się wskaźnika blue chips powyżej 2400 punktów. Jego testowanie, trwające od czterech dni, może skończyć się poważniejszą próbą podaży.
Trudno też wyciągać daleko idące wnioski z nieoczekiwanego wzrostu obrotów, jeśli zauważymy, że lwia część jego nadwyżki ponad mizerną średnią z poprzednich dni przypadła na walory JSW i CCC, a rekordowo wysoka aktywność handlu nimi związana była z przetasowaniami w indeksie MSCI Poland. Przetasowania się skończyły, a wraz nimi prawdopodobnie skończył się wzrost obrotów. Patrząc na pozostałe duże spółki, widać kontynuację słabości sektorów bankowego, surowcowego i energetyki.
Wczoraj równoważyły ją mocno zwyżkujące akcje Orange i LPP, wspomagane przez dwa bankowe rodzynki, czyli Pekao i Aliora. Sektor surowcowy trzymał się jako tako jedynie dzięki papierom KGHM, które znów mogą znaleźć się pod presją. We wtorek, w wieczornej części handlu, notowania kontraktów na miedź poszły w dół o niemal 1,5 proc., spadając poniżej 300 centów za funt, do poziomu najniższego od końca marca. Obniżka stóp procentowych w Chinach wystarczyła na jednodniową poprawę na rynku tego surowca.
Jeszcze trudniej o optymizm w segmencie średnich firm. WIG50 od drugiej godziny handlu do ostatniej, tracił około 0,5 proc. i nie widać było żadnej próby poprawy sytuacji, ani śladu większej aktywności. Spadek pogorszył techniczną sytuację wskaźnika, chyba że optymizmu upatrywać w nadziei na potencjalną formację podwójnego dna. Do jej realizacji potrzeba jednak szybkiej zwyżki. Można wątpić, czy ją dziś zobaczymy. Wczoraj nie pomógł nawet 14 proc. skok notowań Integera, poprzedzony porannym ustanowieniem ponad rocznego minimum i nie poparty zwiększonym wolumenem. Przed przeceną zdołała się obronić zaledwie dwudziestka, spośród pięćdziesięciu uczestników indeksu.
Zagrożeniem dla naszego rynku na dziś jest lekko spadkowy finisz Wall Street i możliwość skorygowania trwającego nieprzerwanie od siedmiu sesji rajdu DAX-a, który wzrósł w tym czasie o 6,5 proc. Patrząc na kalendarium, trzeba uważać na serię danych ze Stanów Zjednoczonych, w tym szczególnie na dynamikę zamówień na dobra trwałego użytku oraz dochody i wydatki Amerykanów, a także indeks nastrojów konsumentów Uniwersytetu Michigan. W przypadku tego ostatniego oczekuje się wzrostu z 86,9 do 89 punktów, ale wczorajsze rozczarowanie podobnym wskaźnikiem Conference Board i reakcją na nie, każe zachować czujność.