Choć wczorajsza sesja na Starym Kontynencie rozpoczęła się dość dobrze, a paneuropejski indeks DJ Stoxx 600 w pewnym momencie zyskiwał na wartości nawet 1,86 proc., to bardzo szybko okazało się, że pary na wzrosty nie starczyło na długo.
Inicjatywę znowu przejęły niedźwiedzie i suma sumarum w Europie sesja skończyła się 2,09 proc., ale minusie i tym samym na najniższym poziomie od maja 2005 r. Jeszcze gorzej sytuacja wyglądała wczoraj za oceanem, gdzie wszystkie główne indeksy znalazły się ponad 4 proc. pod kreską. DJIA spadł o 4,06 proc., Nasdaq Comp., zniżkował o 4,94 proc., a S&P 500 tak jak w poniedziałek zakończył handel 4,71 proc. przeceną, najsilniejszą od 9/11. Zadecydowały oczywiście ponownie i w największym stopniu ogromne obawy inwestorów o stan światowego sektora finansowego i wpływu zapaści na nim na globalną gospodarkę.
To, że to właśnie ten czynnik był kluczowy widać było nie tylko gołym okiem, ale także po zachowaniu subindeksu spółek finansowych w indeksie S&P, który spadł wczoraj o 8,94 proc. ,,Pozytywny" czynnik w postaci wtorkowej akcji ratunkowej względem AIG, wystarczył tylko na chwilę. Spanikowani inwestorzy założyli sobie, że kolejne upadki instytucji finansowych i być może w niektórych przypadkach próby ich ratowania są jedynie kwestią chwili. Oliwy do ognia dolewał nawet dyrektor generalny IMF (Dominique Strauss-Kahn), który w środę mówił o tym, że najgorsze w kryzysie w sektorze finansowych może być ciągle przed nami. Do przeceny dołożyły się jednak także fatalne dane z rynku nieruchomości USA (ale to oczywiście czynnik połączony z kryzysem w sektorze finansowym). Jak się okazało w sierpniu zarówno liczba nowych inwestycji budowlanych, jak i liczba pozwoleń na nie była najniższa od 17 lat i wyraźnie niższa od
prognozowanej.
Panikę widać było jednak nie tylko na akcjach, ale także w innych segmentach rynków kapitałowych. Ogromny popyt na bezpieczne instrumentu ściągnął w środę rentowności amerykańskich 3 miesięcznych bonów skarbowych nawet do 0,02 proc., czyli do poziomów nie notowanych od II wojny światowej, a dzień się zakończył przy 0,04 proc. Niesłychanie, bo aż o 83 pkt bazowe, do 3,02 proc. wzrósł też TED spread, czyli różnica między oprocentowaniem 3 miesięcznych bonów skarbowych USA, a Liborem - będący tak naprawdę wskaźnikiem płynności, pokazującym w jakim stopniu banki skłonne pożyczać środki finansowe innym bankom.
Ucieczka w kierunku bezpiecznych instrumentów widoczna była jednak nie tylko po rosnących cenach papierów rządowych, ale także po notowaniach złota, które wczoraj podskoczyły na rynku międzybankowym o ponad 10,5 proc., sięgając na koniec dnia poziomu 863,46 dolara za uncję jubilerską. Na fali obaw o kondycję sektora finansowego, w tym przede wszystkim amerykańskiego, w środę mocno w dół poszły notowania dolara. Zielony stracił na wartości w stosunku do wszystkich kluczowych walut, a kurs EUR/USD zwyżkował o 1,61 proc. do 1,4323.
W przeciwnym kierunku do taniejącego dolara podążyły za to ceny ropy. W środę październikowe kontrakty terminowe na ten surowiec notowane na Nymex'ie wzrosły aż o 6,01 dolara do poziomu 97,16 USD/bar. Stało się to po tym jak okazało się, że zapasy ropy w USA spadły w ostatnim tygodniu o 6,33 miliona baryłek do 291,7 miliona baryłek i była to ich najsilniejsza zniżka od maja. Powodem tego spadku zapasów, było oczywiście przejście huraganu Ike. Na rynku spodziewano się, że zapasy spadną, ale ,,jedynie" o 3,5 miliona baryłek.
W pierwszej części czwartkowego handlu fala spadków przelała się na rynki azjatyckie, gdzie prawie wszystkie lokalne indeksy znalazły się na dużym minusie (np. Nikkei 225 -2,22 proc.). Jednak już w trakcie sesji europejskiej atmosfera wyraźnie się ociepliła. O godz. 12:15 jeden z benchmarkowych indeksów Starego Kontynentu, czyli DJ Stoxx 600 zwyżkował o 0,81 proc. (wcześniej było to nawet +1,2), a w tym samym czasie kontrakty terminowe na amerykański Dow Jones zyskiwały 1,06 proc.
Do wyraźnej poprawy nastrojów przyczyniła się bez dwóch zdań i przede wszystkim informacja o podjęciu wspólnych, skoordynowanych działań przez największe banki centralne świata, czyli przez Fed, ECB, Bank Japonii oraz Bank Anglii, Bank Szwajcarii i Bank Kanady. 180 miliardów dolarów, które ma być wpompowane w rynek, ma na celu oczywiście złagodzenie ogromnych napięć na nim panujących. Pomogły też doniesienia z sektora bankowego. Po pierwsze Lloyds TSB zgodził się nabyć za 12,2 miliarda funtów przeżywający kłopoty HBOS.
Cena 232 pensa za akcję, to o 58 proc. więcej niż środowe zamknięcie (147,1 pensa), a skutkiem tego akcje HBOS wzrastały dziś nawet o 49,6 proc. (220,00 pensa). Po drugie jak się okazało kawałkami biznesu Washington Mutual zainteresowane są największe amerykańskie banki, m.in. JPMorgan Chase, Citigroup, Bank of America Corp i Wells Fargo. Skutek taki, że dziś akcje Washington Mutual w niemieckim handlu rosły już nawet o ponad 10 proc. Lepsza atmosfera to także wynik danych makro z Wielkiej Brytanii. W sierpniu sprzedaż detaliczna na Wyspach wzrosła o 1,2 proc. m/m, bardziej niż się tego spodziewano.
Poluźnienie napięcia widać także obecnie po wyższych rentownościach 3 miesięcznych bonów skarbowych USA (0,07 proc.) i po niższym TED spreadzie (2,99 proc.). Działania banków centralnych przełożyły się też na rynek walutowy, gdzie dolar zdołał się wzmocnić w stosunku do jena. Japońska waluta straciła też do euro. Zielony zniżkował jednak ponownie w stosunku do euro, funta i franka. Kurs EUR/USD poszedł dziś w górę nawet do 1,4539, a o godz. 12:15 wnosił 1,4513 (+1,33 proc.). Z kolei na rynku ropy znowu nastąpiły wzrosty, ale tym razem tylko delikatne i o godz. 12:15 październikowe kontrakty terminowe zwyżkowały o 0,84 USD do 98,0 USD/bar.
Na krajowym rynku wczorajsza sesja zakończyła się tylko 0,03 proc. spadkiem indeksu WIG20 i być może dlatego dzisiejszy handel rozpoczął się w gorszym sentymencie niż na Zachodzie. Wskaźnik blue-chipów zaraz po otwarciu znalazł się na 1,4 proc. minusie i ustanowił najniższy swój poziom od początku września 2005 r. tj. 2227,72 pkt. Potem inicjatywę na rynku przejęli kupujący i suma sumarum o godz. 12:15 indeks zwyżkował o 0,4 proc. (2287,59).
Z kolei na polskim rynku walutowym notowania złotego, które wczoraj spadły ciut w stosunku do euro (kurs EUR/PLN wzrósł o 0,30 proc.) i dolara (kurs USD/PLN zwyżkował o 0,19 proc.) dziś już wyraźnie poszły w górę. O godz. 12:15 cena wspólnej waluty zniżkowała o 0,62 proc. do ok. 3,3505, a cena dolara szła w dół o 3,00 proc. do ok. 2,3085. Zwiększone zakupy złotego to oczywiście wynik poluzowania napięcia na światowych rynkach finansowych, wzrostu kursu EUR/USD, a także informacji wskazujących na przyśpieszenie prac nad wypełnieniem ,,zobowiązania" premiera Tuska, co do tego, że Polska w 2011 r. przyjmie wspólną walutę. Biorąc pod uwagę to co się dzieje na świecie, zaplanowana na dziś na godz. 14:00: publikacja danych GUS nt. produkcji przemysłowej i jej cen za sierpień, a także przedstawienie przez NBP zapisków z ostatniego posiedzenia RPP raczej powinno przejść bez żadnego echa.