Pisząc w ostatnim komentarzu po sesji w USA, że ,,takie gwałtowne zmiany możemy teraz obserwować co kilka dni" nie spodziewałem się, że te ,,kilka dni" skróci się do jednego. Poniedziałkowa przecena była zupełnie nieoczekiwana i niezbyt uzasadniona. Podobnie ma się sprawa z wtorkowymi wzrostami.
Co prawda w komentarzach znaleźć można różnego rodzaju bajkowe wytłumaczenia dla takiego zachowania rynków, ale z góry namawiam: proszę w te opowieści nie wierzyć. Mówiło się na przykład, że to dane makro pomogły giełdowym bykom. To nie jest prawda. Raport Case-Shiller (o cenach domów) nikogo nie zaskoczył. Dane były praktycznie zgodne z prognozami - ceny domów spadły w maju o 15,8 procent w porównaniu do zeszłego roku. Trudno to nazwać dobrymi danymi. Szczególną uwagę komentarze zwracają na opublikowany przez Conference Board indeks zaufania konsumentów. Rzeczywiście był lepszy od oczekiwań. Wzrósł z poziomu 51 do 51,9 pkt., czyli drgnął odbijając się od 16. letniego dna. Oficjalne prognozy zapowiadały delikatny spadek, ale przecież jasne było (pisałem o tym w komentarzu), że powinien wzrosnąć (tak jak wcześniej indeks z Michigan), bo Amerykanie w lipcu dostawali zwroty podatkowe, cena ropy spadała a indeksy w drugiej połowie miesiąca rosły. Można się tylko dziwić, że ten wzrost indeksu nie był dużo
większy.
Część odpowiedzi wyjaśniającej zachowanie rynku akcji można znaleźć na rynku walutowym i surowcowym. Kurs EUR/USD przez cały dzień się osuwał, mimo że nastroje w Europie nie były najlepsze. Widać było, że gracze polują na lepszy od oczekiwań indeks zaufania. Duże kapitały popchnęły kurs na południe, kiedy okazał się być nieznacznie tylko lepszy, a reszty, czyli dzieła zniszczenia, dokonały zlecenia stop loss. Gracze zamykając długie pozycje doprowadzili do jednoprocentowego (to dużo) wzmocnienia się dolara. Wzmacniający się dolar doprowadził do spadku ceny miedzi i złota, ale szczególnie mocno traciła ropa. Od sesyjnego szczytu spadła nawet o 4 procent dotykając 120 USD. Zakończyła dzień tuż nad poważnym wsparciem w okolicy 122 USD. Tego rynku nawet wyprzedanie techniczne nie może zmusić do większej korekty. Przezabawne było to, że wcześniej, kiedy ropa jeszcze drożała, upajano się informacjami o partyzantach, którzy hamują wydobycie ropy w Nigerii. To tłumaczenie
znikło błyskawicznie (chociaż partyzanci nie zniknęli) jak tylko ropa zaczęła tanieć.
Jeśli chodzi o rynek akcji to owszem, cieszono się wynikiem kwartalnym Amgenu i US Steel, ale chyba nikt nie wierzy, że te spółki mogły doprowadzić do wybuchu entuzjazmu. Był i negatyw. Po poniedziałkowej sesji Merrill Lynch poinformował o zwiększeniu odpisów, planach zwiększenia kapitału o 8,5 mld USD (wypuści nowe akcje). Na część nowych akcji ma chętnego (za 3,4 mld kupi singapurski Temasek Holdings). Pierwsze reakcje były negatywne, ale potem analitycy zaczęli mówić, że to jest gorzkie lekarstwo, które ML uleczy i cena akcji nawet wzrosła.
Inaczej mówiąc powodów dla wzrostu indeksów było jeszcze mniej niż w poniedziałek dla spadku. Wzmacniający się dolar, taniejąca ropa, zmienne nastroje i (ostanie, ale chyba nie co do znaczenia) kończące miesiąc window dressing - to są prawdziwe powody wzrostu indeksów. Dzięki tej, dużej, zwyżce byki wróciły o gry. Teraz decydujące dla nastrojów (nawet na kilka dni) będzie to, co stanie się w czwartek i piątek, kiedy opublikowane będą istotne dane makro. Stawiam 65:35, że zakończenie tygodnia będzie korzystne dla byków.
GPW rozpoczęła wtorkowa sesję podobnie jak inne giełdy europejskie - indeksy spadały. Jednak od początku widać było, że byki panują nad sytuacją. Indeksy z każdą godziną zmniejszały skalę zniżki. Załamanie giełd europejskich (w okolicach południa) również u nas szybko pogorszyło nastroje, ale bardzo szybko byki znowu odwróciły kierunek indeksów i na godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA niewiele z tych spadków zostało. Najmocniejszym papierem były akcje TPSA - najwyraźniej drożały przed środową publikacją raportu kwartalnego. Neutralne zakończenie sesji i mały obrót (brak strachu) bardzo dobrze o naszym rynku świadczą. Przecież nikt nie mógł przewidzieć, jak zakończy się sesja w USA. Dzisiaj (m.in. dzi9eki wynikom TPSA i BZ WBK)
rynek powinien od początku sesji piąć się na północ (wynik wtorkowej sesji w USA). Jeśli nawet nastroje po publikacji spółek europejskich i amerykańskich na innych giełdach się pogorszą to indeksy u nas nie powinny spaść.