O ubiegłym tygodniu można napisać jedno. Lepiej się skończył niż zaczął. Nie zmienia to faktu, że nadal trudno o optymizm na parkiecie. Inaczej jednak twierdzą ankietowani przez GPW. Wskaźnik WIGOMETR wzrósł w piątek aż o 70 pkt. W tym tygodniu blisko 70 proc. analityków spodziewa się zwyżki indeksu WIG20. Cieszyć się? Nie. Chyba trzeba zacząć się bać.
Wskaźnik Wigometr to jeden z kodów GPW. Wskaźnik publikowany jest od lipca ub.r., jednak niezmiernie rzadko jego wskazania pokrywają się z koniunkturą giełdową. Na ponad 40 tygodni, zaledwie 13 notowań pokryło się później z rynkiem. Kolejnym kodem GPW są sesje w USA. W piątek rynki za oceanem zakończyły się na minusie. Powodem spadku były niezmiennie obawy inwestorów wywołane antyiflacyjnymi wypowiedziami przedstawicieli Rezerwy Federalnej (Fed), czyli amerykańskiego banku centralnego. Powróciły bowiem przypuszczenia, że Fed będzie kontynuować podwyższanie stopy procentowej. To kolejny kod GPW. Gdy rentowność amerykańskich obligacji wzrośnie, automatycznie niemal wzrośnie oprocentowanie obligacji w Polsce. Odpływają więc pieniądze z giełdy kierowane na rynek długu.
Następny kod GPW to, ceny surowców. Choć media próbują kreować hossę na tym rynku (szczególnie cen ropy), to perspektywy na tych rynkach nie są najlepsze z powodu działań szefa Fed. Ostatnim już kodem GPW jest zaś analiza techniczna. O ile na komentarze dotyczące formacji, które tworzą się na warszawskim parkiecie można spuścić zasłonę litościwego milczenia (niskie obroty, mała sprawdzalność), o tyle linie wsparć i oporów powinny być pilnie śledzone przez graczy… tyle że w tej chwili wyznaczanie owych linii to jak pisanie powieści since fiction.
Cóż z tych dywagacji wynika dla graczy? Tylko jedno. W najbliższym czasie na GPW będą dominowały spadki przerywane nerwowymi korektami. Rynek jest spadkowy i tylko uważni obserwatorzy kodów GPW mogą liczyć na zarobek.