Ostatnia sesja tego tygodnia była równie nudna, jak poprzednie. Jedynie w samej końcówce odważni inwestorzy zaczęli kupować i wyciągnęli indeksy na ponad procentowe wzrosty.
Spodziewałem się raczej odwrotnego scenariusza, ale nasz rodzimy rynek w ostatnim czasie bardzo trudno jest prognozować w krótkim terminie. Właściwie jedynym pewnikiem jest określenie granic konsolidacji (2800 - 3000 pkt. na WIG20)
.
Przez prawie cały dzień na indeksach nic specjalnego się nie działo. Popy zaatakował znienacka i kilka minut przed zamknięciem wyciągnął indeksy na bardziej wyraźne plusy. Indeks blue-chipów zanotował 1,32 proc. wzrost przy ciągle słabych obrotach 683 mln złotych. WIG natomiast zyskał nieco ponad procent (885 mln zł. obrotu).
Czytałem ostatnio o oskarżeniach wobec jednego indywidualnego inwestora, który rzekomo manipulował kursami akcji mało płynnych spółek. Nasza giełda jest ostatnio właśnie taką firmą, ciekawe czy odpowiednie władze także i w tym przypadku nie będą tolerować podobnych praktyk?
Jeśli już mówimy o specyfice GPW - pierwsze trzy najlepiej sobie dziś radzące spółki notowane są z ceną poniżej 10 groszy. Technicznie, mimo sztucznego zawyżania, kolejna świeca położona jest niżej niż wczorajsza, lokalny szczyt jest niższy niż poprzedni... Wnioski nasuwają się same.
Przed nami długi weekend, pozostaje więc przyglądać się zachowaniom inwestorów na świecie. Ci ni są specjalnie bardziej zdecydowani niż polscy, ale u nich (jak widać na przykładzie Dow Jones)
trend boczny został przełamany i indeksy pną się pomału w górę. Miejmy nadzieję, że po majowym odpoczynku, popyt będzie nieco bardziej dynamiczny w Warszawie.