Za nami tydzień pełen emocji. WIG20 wyznaczył w czwartek nowy szczyt, a wśród blue chipów nie brakowało blisko 10-proc. wzlotów i upadków. Poznaliśmy serię najświeższych danych GUS. Wiemy też więcej na temat planów podwyżek stóp procentowych przez Fed.
Jednak poniżej 2200 pkt kończy zmagania WIG20. Barierę tą udało się sforsować w czwartek (pierwszy raz od jesieni 2015) i to nawet o 25 pkt, ale piątkowa przecena pokrzyżowała plany kupujących. Mimo spadku kursu podczas ostatniej sesji o 1,22 proc., bilans tygodnia jest na solidnym plusie, drugi raz z rzędu. Tym razem na poziomie 1,56 proc.
Notowania WIG20 w mijającym tygodniu src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1486972800&de=1487348100&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%230082ff&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1&rl=1"/>
Ostatnie dni przyniosły wiele zwrotów akcji i to nie zawsze pozytywnych, mimo ostatecznie dobrego wyniku WIG20. Jednym z antybohaterów był Orange. Spółka opublikowała wyniki - pierwszy raz w historii w skali roku były na minusie i w związku z tym nie ma co oczekiwać dywidendy, która rok w rok jednak jakaś była. Tylko w ciągu jednej sesji spadki przekroczyły więc 11 proc.
Słabe wyniki Orange to efekt dużych odpisów. Ponad 5 mld zł odpisze też KGHM. Chodzi przede wszystkim o projekt w kopalni Sierra Gorda w Chile. Oficjalne wyniki roczne miedziowego giganta poznamy dopiero 16 marca.
Oczywiście mieliśmy też pozytywne zaskoczenia. Wśród nich należy wymienić paliwowe spółki PKN Orlen i Lotos, które w czwartek zyskiwały nawet 8 proc. Pretekst do skoku notowań dał minister Henryk Kowalczyk, który zasugerował możliwość połączenia Lotosu z PKN Orlen.
W centrum uwagi w ciągu tygodnia był też PGNiG, który w czwartek zyskiwał blisko 7 proc. po tym jak zarząd spółki zaprezentował szacunkowe wyniki kwartalne. Sprzedaż pod koniec roku wyniosła 10 mld zł. To prawie dwukrotnie większy wynik niż w trzecim kwartale. Ma to przełożenie na blisko 690 mln zł zysku netto.
Podsumowując, nasze blue chipy generalnie dobrze poradziły sobie w ostatnich dniach. Co więcej, lepiej niż spółki z innych parkietów giełdowych Europy. Może z wyjątkiem węgierskich, greckich czy tureckich, ale porównujmy się do Frankfurtu, Paryża czy Londynu.
Utrzymaniu dobrych nastrojów na rynku sprzyjały m.in. dane makro z Polski. Szczególnie najświeższe, z piątku, robią duże wrażenie. Sprzedaż detaliczna w styczniu wzrosła aż o 11,4 proc. w porównaniu do tego samego miesiąca ubiegłego roku. To oznacza poprawę (prawnie dwukrotnie) i tak już wyśrubowanego wyniku sprzed miesiąca, kiedy sprzedaż detaliczna rosła w tempie 6,4 proc. Dane okazały się też sporo lepsze od średniej prognoz analityków, którzy wskazywali na wynik w okolicach 7,6 proc.
Do tego dochodzi 9-proc. wzrost produkcji przemysłowej, która przyspieszyła prawie 4-krotnie względem danych sprzed miesiąca. Tak dobrze w tym strategicznym dla gospodarki sektorze nie było od lat. Prognozy pobiły też czwartkowe dane z rynku pracy, dotyczące wynagrodzeń i zatrudnienia, które zwiększyło się o 4,5 proc., a nie jak szacowano o 2,8 proc. (choć w tym przypadku można mówić o zaburzonych statystykach przez zmiany w spółkach badanych przez GUS).
W poniedziałek poznaliśmy z kolei dane o styczniowej inflacji. Okazało się, że ceny były wyższe średnio o 1,8 proc. w porównaniu do tego samego miesiąca ubiegłego roku, co po części wpłynęło też pozytywnie na sprzedaż detaliczną. To wszystko można podsumować wzrostem PKB w czwartym kwartale, który był na poziomie 2,7 proc. Choć i tak w skali całego roku jest to dynamika najniższa od 3 lat, sam kwartalny rezultat przebił konsensus 2,5 proc.
Zupełnie inaczej było z publikacją PKB dla strefy euro. Tu mamy do czynienia z lekkim zawodem, bo zamiast 1,8 proc. wzrost gospodarczy wynosi 1,7 proc. Również tempo wzrostu u naszych zachodnich sąsiadów okazało się niższe od przewidywań. W czwartym kwartale dynamika PKB spadła z 1,5 do 1,2 proc. wobec oczekiwanego wyniku na poziomie 1,7 proc. Nie miało to jednak bardzo dużego wpływu na notowania giełdowe. Tak jak i inne, mniejszego kalibru informacje.
Wielkiego wpływu na zachowanie inwestorów giełdowych ostatecznie nie miało też wystąpienie szefowej Fed przed Kongresem. Janet Yellen wciąż trzyma się scenariusza trzech podwyżek stóp procentowych w tym roku. Choć wciąż nie do końca wierzą w to analitycy i wielu dalej obstawia tylko dwukrotny ruch w górę, znacząco przesunęły się oczekiwania co do momentu najbliższej podwyżki. Wcześniej mało kto obstawiał marzec, a w czwartek prawdopodobieństwo tego scenariusza, wynikające z notowań kontraktów terminowych, wzrosło do 40 proc., czyli o 10 pkt. proc. wyżej niż na początku tygodnia. Taki ruch w czerwcu obstawia 77 proc. inwestorów.
Mocnym argumentem w rękach jastrzębi są środowe dane o inflacji w USA, która skoczyła do najwyższego od 5 lat poziomu 2,5 proc. Z podobny problemem w końcu będzie musiał zmierzyć się też EBC, choć na razie twardo stoi na stanowisku, że nie ma powodu do zacieśniania polityki pieniężnej.