Coraz bardziej w niepamięć odchodzą wspomnienia pierwszych tegorocznych sesji, które były dla posiadaczy bardzo udane. Z każdym następnym dniem coraz mocniej wracają wspomnienia ubiegłorocznych trudności.
Negatywne prognozy analityków Citigroup zapowiadające spore straty w IV kwartale największego amerykańskiego banku Bank of America przypomniały o problemach z zyskami spółek. Sygnały z Chin wskazują na ryzyko nieosiągnięcia przez tamtejszą gospodarkę 8-proc. wzrostu. Międzynarodowy Fundusz Walutowy potrzebuje kolejnych 150 mld USD na pomoc dla państw rozwijających się, by przeciwdziałać skutkom spowolnienia.
W tym wszystkim najbardziej niepokojąca jest wyłaniająca się obecnie perspektywa testowania ubiegłorocznych dołków przez indeksy w Polsce i na świecie. S&P 500 dzieli mniej więcej 70 pkt od ,,krytycznej" bariery zlokalizowanej w rejonie 800 pkt, a związanej z dołkiem internetowej bessy. W naszym przypadku jesteśmy wciąż w połowie szerokiego, 20-proc. przedziału. Do dolnej granicy brakuje około 10 proc. Przy obecnej zmienności, która w porównaniu z poziomem z jesieni 2008 r. znacznie się zmniejszyła jest to sporo, ale nie na tyle, by tego scenariusza nie brać już teraz pod uwagę.
Sprawa jest tym bardziej interesująca, że przełom minionego i tego roku przyniósł znaczny wzrost liczby optymistów na giełdach. Widać to po pojawiających się prognozach, jak na przykład Nomury, zapowiadającej 25-proc. wzrost cen akcji w tym roku na świecie. Lepsze nastroje znalazły też odbicie w poziomie wskaźnika Investors Intelligence. Pierwszy raz od czasów sprzed załamania związanego z bankructwem Lehman Brothers liczba byków (zwolenników zwyżek) jest większa niż niedźwiedzi (oczekujących spadków). To wskaźnik z rodziny kontrariańskich, czyli taki, na który trzeba patrzeć w sposób przeciwstawny do wysyłanych przezeń sygnałów, zakładając, że większość nie ma racji. Zresztą ostatnie kilkanaście miesięcy potwierdziło skuteczność takiego podejścia. Szybko odradzający się optymizm inwestorów zawsze zapowiadał problemy z koniunkturą giełdową.
Niemiłym akcentem rozpoczął się sezon publikacji wyników za IV kwartał w Ameryce. Strata Alcoa była większa od oczekiwań, a dodatkowo koncern zapowiedział dalsze cięcia produkcji w związku ze słabnącym popytem. Negatywna reakcja na wyniki Alcoa nie pozwala spodziewać się niczego dobrego, jeśli będą pojawiać się kolejne rozczarowania.
Nasz WIG w początkowej części wtorkowej sesji spada o przeszło 2% i w efekcie zbliża się do ważnego wsparcia, jakim jest 26,6 tys. pkt, związane z grudniowymi dołkami i połową wysokiej białej świecy z 2 grudnia. Zamknięcie poniżej tej bariery będzie otwierać drogę do przełamania ubiegłorocznego minimum i zwiększy szanse na realizację scenariusza opartego na wybiciu z rocznego kanału spadkowego, co każe spodziewać się dotarcia WIG do 22,5 tys. pkt.