Wczoraj gwoździem programu dnia (złośliwi twierdzą, że raczej gwoździem do trumny), była wizyta „gospodarska” nowego premiera RP na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Jarosław Kaczyński nie miał zapewne wątpliwości, że za spadkami na naszym parkiecie stoi nie wahajmy się tego nazwać po imieniu – układ. Ulicę Książęcą w Warszawie wybrał premier na ważną deklarację. Stwierdził on, że jego gabinet nie zwiększy deficytu budżetu powyżej 30 mld zł i będzie chronił siłę polskiej waluty. Pomyśleć, że to dopiero drugi tydzień upałów…
Dziś przyszły, ani urzędujący jeszcze premier nie planują wizyty na GPW, dzięki czemu możemy liczyć na kontynuację zwyżki. WIG20 zamknął się wczoraj na poziomie 3015 pkt. W jednym z komentarzy rynkowych doszukiwano się nawet silnego wsparcia na tej linii. Większe znaczenie miała chyba jednak bliskość psychologicznej bariery na poziomie 3 tys. pkt. Można zaryzykować stwierdzenie, że ewentualny spadek poniżej tej wartości, może oznaczać powrót tendencji spadkowej.
Analizując dane historyczne na GPW nietrudno spostrzec, że lipiec i sierpień przeważnie charakteryzowały się niskimi obrotami i umiarkowanymi spadkami. Komentatorzy nazywali tą sytuację, zapadaniem się rynku pod własnym ciężarem. Tego lata mamy jednak wzrosty, przy umiarkowanych obrotach. Nie pozostaje więc nic innego jak dalsza obserwacja LOP, bazy na kontraktach i śledzenie transakcji na najważniejszych dla WIG20 spółek. Wycofanie się z rynku dużych graczy (gdy jest on jednak bardzo płytki), nie powinno być trudne do wychwycenia. Nie trzeba podkreślać, że wtedy czeka nas powrót do tradycyjnej na GPW wakacyjnej koniunktury.
