Na amerykańskich giełdach nadal panuje raj dla daytraderów. Po słabym rozpoczęciu notowań indeksy w połowie sesji zdołały wyjść na plusy. Rynek zalewa sporo nowych informacji, przez co coraz trudniej jest zakwalifikować je odpowiednio.
Jeszcze zanim otworzyły się giełdy w USA, niemiecki bank Landesbank Sachsen Girozentrale podał(właściwie to osoba z dobrze poinformowanych "kręgów"), że jest zaangażowany w instrumenty finansowe oparte na ryzykownych kredytach hipotecznych na kwotę 4 mld dol. To spowodowało spadki na europejskich parkietach.
Co warte jednak podkreślenia indeksom udało się w większości zakończyć dzień na niewielkich plusach. Można przypuszczać, że strona podażowa jest już chyba zmęczona i nastawiona raczej na wzrosty. Myślę, że reakcja rynków na informacje niemieckiego banku jeszcze w poprzednim tygodniu byłaby bardziej gwałtowna.
Natomiast za oceanem pojawiły się plotki, jakoby sam Warren Buffet chciał zainwestować w upadły fundusz Countrywide Financial. Jak się później jednak okazało, informacje okazały się tylko spekulacjami. Choć coś jest na rzeczy: fundusz Buffeta na początku miesiąca kupił walory Bank of America - jednym z sześciu największych kredytodawców w USA. Berkshire jest również długoterminowym inwestorem w Wells Fargo, drugiej co do wielkości instytucji kredytowej w Stanach. W zeszłym tygodniu Buffet w jednym z wywiadów stwierdził również, że obecne problemy na rynku kredytów i nieruchomości mogą stwarzać okazje inwestycyjne.
Wróćmy jednak to teraźniejszości. Fed nadal interweniuje w imię płynności, tym razem zmniejszył opłaty pobierane od nabywców obligacji z 1 proc. do 0,5 proc. Jak można przeczytać w komunikacje, ruch jest "tymczasowy".
Bardzo ciekawy raport podała dziś firma RealtyTrac Inc. według której liczba nieruchomości zajętych lub sprzedanych z powodu niewypłacalności kredytobiorcy w ubiegłym miesiącu podwoiła się w stosunku do roku poprzedniego. Obszar raportu to prawie połowa USA, obejmuje Kalifornię, Ohio, Michigan, Florydę oraz Georgie.
Rynek niewiele sobie jednak robi z powyższych informacji i twardo obstawia przy niewielkich plusach. Jutro nie obejrzymy żadnych istotnych danych makro w USA. Dopiero czwartek i piątek mogą przynieść większe wahania. Wydaje się jednak, że konsolidacja o której wspominałem w poprzednich komentarzach nareszcie została osiągnięta. Chwila oddechu przyda się przecież każdemu.
Sytuacja nie przypomina tej z przełomu 27 lipca - 8 sierpnia, gdzie kilka sesji wzrostowych było tylko przerwą w spadkach. Tamte odbicie było o wiele bardziej dynamiczne. Obecnie wygląda to raczej na ciągłe wyczekiwanie na...nie wiadomo na co. "Nie wiadomo co" może spaść na inwestorów w każdej chwili, jednak czas powinien działać na korzyść byków. Tego zdania są również przedstawiciele FED, którzy uważają, że trochę musi minąć zanim uwidoczni się realny wpływ obniżenia stóp dyskontowych.