Pozytywna (bądź co bądź) decyzja agencji Moody's o pozostawieniu ratingu polskiego długu na niezmienionym poziomie doprowadziła do silnych wzrostów nie tylko podczas poniedziałkowego otwarcia, ale i w ciągu całej sesji. W dalszej części tygodnia inwestorzy kontynuowali jednak wyprzedaż i w krótkim tempie znieśli poniedziałkowe wzrosty.
Agencja Moody's nie ograniczyła się jednak do pozostawienia ratingu Polski na dotychczasowym poziomie - jednocześnie obniżyła perspektywę tej oceny ze stabilnej do negatywnej. Dała tym samym polskiemu rządowi żółtą kartkę, a tym samym szansę na poprawienie sytuacji.
Czy Moody's miał powody, by obniżyć rating? Niestety tak. Oczywiście o ile polska gospodarka jest w dobrej kondycji (a przynajmniej takiej, której nie zagrażają większe problemy), to jednak kluczowe są w tym przypadku zawirowania polityczne, które mają przełożenie na stabilne środowisko inwestycyjne w kraju. Niestety są one bardzo ważne dla inwestorów - jak pokazuje historia, w dużej części przypadków kraje przestają spłacać obligacje nie dlatego, że ich kondycja finansowa na to nie pozwala, a dlatego, że tak zadecydowali rządzący.
Czy Polska może przestać spłacać swoje długi? Oczywiście nie (a przynajmniej nie w tych warunkach), jednak to tyko pokazuje, jak ważna jest dla inwestorów polityczna stabilność, której obecnie w naszym kraju brakuje. Obniżka ratingu byłaby dla inwestorów jedynie potwierdzeniem, że inwestowanie w polskie papiery skarbowe wiąże się z podwyższonym ryzykiem. Co więcej, po obniżeniu oceny trudniej byłoby polskiemu rządowi pozyskać inwestorów, gdyż pewna grupa instytucji, mimo chęci, będzie musiała polski dług zignorować, jako że nie będzie miał wystarczająco wysokiego ratingu.
Na ten moment inwestorzy mogą jednak odetchnąć - o ile sytuacja nie ulegnie pogorszeniu (miejmy nadzieję, że partia rządząca ostudzi swoje zapędy), o tyle nie powinniśmy oczekiwać dalszych obniżek ratingu. Niemniej jednak, WIG20 nie miał łatwego tygodnia. Kurs indeksu spadał przez trzy kolejne sesje po to by w piątek jedynie częściowo odreagować straty. Główny polski indeks ciągnęły w dół przede wszystkim spółki energetyczne, którym wciąż ciąży sytuacja polskiego górnictwa. Niestety plany rządowe o ratowaniu kopalń przez największe spółki energetyczne wymusiły zaangażowanie się w firmy wydobywcze m.in. przez PGE i Energę. Te zaś, wspólnie z Eneą czy Tauronem notują spadki cen swoich akcji już od wielu miesięcy i wspólnie ciągną WIG20 w dół (łącznie mają 10 proc. udziału w indeksie).
Sytuacja techniczna polskiego indeksu między innymi z tego powodu nie wygląda dobrze – jeśli na początku naszego tygodnia spadki będą kontynuowane, przed sprzedającymi otworzy się droga do poziomu dołka ze stycznia tego roku, do którego dotarcie będzie kosztowało WIG20 utratę kolejnych 7% wartości. Na szczęście na wysokości 1740 pkt. inwestorom rzucone zostanie ostatnie koło ratunkowe.