Po publikacji tzw. "minutes" z posiedzenia FED, o dzisiejszej sesji trudno chyba myśleć optymistycznie. Nadal nie ma sygnałów o zakończeniu polityki podwyżek stóp procentowych w USA. Inwestorzy za oceanem uczepili się jednak jednego ze zdań zawartych w tym komentarzu, niczym koła ratunkowego. Otóż FED rozważa na najbliższym posiedzeniu wstrzymanie się od podwyżki stóp. Będą jednak obserwować inflację i PKB.
Dla warszawskiego parkietu nie przynosi to specjalnie żadnych nowych wskazówek. Notowania za oceanem zakończyły się na plusach. Co ciekawe było to efektem ostatnich kilkunastu minut notowań – niemal odwrotnie jak u nas. W Europie niemal zignorowano również publikację wskaźnika Chicago PMI. Aktywność sektora wytwórczego w okręgu Chicago wzrosła wbrew oczekiwaniom analityków do 61,5 pkt. wobec prognozowanego spadku do 56,2 pkt. Na te dane pozytywnie zareagowały giełdy z krajów rozwijających się za oceanem (Brazylia (+0,30 proc.) i Argentyna (+1 proc.).
Wczorajsze spadki na zamknięciu sesji w Warszawie, z kolei doczekały się już kilku teorii spiskowych. Jedna z nich mówi, że spadek wywołali inwestorzy finansowi, którzy chcieli pognębić konkurentów z TFI. Za kilka dni zapewne się przekonamy, jakież to fundusze są tak nie lubiane na rynku. Dla uważnych obserwatorów nie będzie to zapewne żadną tajemnicą. Przypomnijmy, że oprócz KGHM tracił bardzo wyraźnie również Boryszew, Alchemia i Skotan.
Do końca tygodnia warszawski parkiet będzie jednak najprawdopodobniej konsolidował się na obecnych poziomach. Nie należy jednak nadal wykluczyć zmian indeksu WIG20 w ciągu dnia nawet o 100 pkt., co zapewne cieszy amatorów rynku terminowego. Nadal kluczowymi poziomami dla przyszłości notowań pozostają 2720 pkt. i 2980 pkt. Póki nie nastąpi przebicie pierwszej z wymienionych wartości, komentarze o rychłym spadku indeksu WIG20 na poziom 2300 pkt, traktować należy jako rynkowy folklor niż pewnik.