*O wyniku czwartkowej sesji na naszym rynku zadecydowały dane o amerykańskim PKB w II kwartale. Wyraźna weryfikacja w górę tych danych podbiła notowania kontraktów na indeksy z USA i pozwoliły na wyraźny wzrost w początkowej fazie sesji, co przełożyło się na wyraźny wzrost kilku największych spółek z naszego parkietu. *
Znaczenie informacji o wzroście PKB wzmacniały nieco lepsze od spodziewanych dane o liczbie nowych bezrobotnych. Trudno jednak nie dopatrywać się w takiej reakcji zwycięstwa emocji nad rozumem. Po pierwsze, dane o PKB dotyczyły II kwartału, więc nie mają większego znaczenia na przyszłość. Z faktu, że w poprzednich miesiącach sytuacja była lepsza niż pierwotnie szacowano nie wynika, że tak samo będzie dalej. Po drugie, pozytywny wydźwięk danych nie jest jednoznaczny. W ujęciu typowym dla Amerykanów, czyli anualizując wzrost z II kwartału, rzeczywiście mamy przyspieszenie. Jednak w typowym ujęciu rok do roku nastąpiło pogorszenie i spadek tempa wzrostu do 2,2%. Dynamika jest niższa niż średnio w ostatnich 4 kwartałach, 3 latach i 5 latach. Po trzecie, wynik amerykańskiej gospodarki był całkiem dobry głównie ze względu na znakomite rezultaty w eksporcie. Te zaś wynikały z szybkiego osłabiania się dolara. Teraz ta sytuacja zmienia się ? dolar zyskuje i wiele wskazuje, że będzie zyskiwał. Po czwarte, lepsze od
spodziewanych dane mogą przyczyniać się do wzmocnienia obaw przed podwyżkami stóp procentowych. To zaś dla gospodarek i giełd byłby zły prognostyk. Wreszcie po szóste, problemy amerykańskiej gospodarki nie są jedynymi, które trapią światową gospodarkę. Potwierdziły to wczoraj dane choćby o przyspieszaniu tempa zniżki przez ceny domów w Wielkiej Brytanii, czy aktywności w zakresie sprzedaży detalicznej w strefie euro.
Interesujące były wstępne dane o inflacji w Niemczech. Wypadła lepiej niż prognozowano ? wskaźnik CPI spadł do 3,1%. Widać więc pozytywny wpływ niższych cen paliw. Tu jednak również, podobnie, jak w przypadku amerykańskiego PKB, mamy wiele wątpliwości. Zniżka nie rozwiązuje problemów związanych z presją inflacyjną, gdyż jest zbyt mała. Całą prawdę o kłopotach z inflacją powiedzą dopiero wskaźniki bazowe, w których nie uwzględnia się cen żywności i paliw. Pokażą, czy wysokie koszty tych drugich przekładają się na ceny innych dóbr. Wreszcie, nie jest przesądzone, że spadek cen paliw ma trwały charakter. Inwestorzy na rynkach finansowych chyba tak założyli, ale nie musi tak być w rzeczywistości.
Na naszym parkiecie czwartkowe notowania wyraźnie poprawiły sytuację kupujących, która po spadku poniżej 39,8 tys. pkt przez WIG, zaczęła być zła. Pozytywny wydźwięk notowań ogranicza jednak to, że zwyżka ograniczyła się praktycznie do kilku największych firm. PKO BP i Pekao w sumie wygenerowały ponad 1 pkt proc. z 1,7% wzrostu indeksu WIG. Nie było dużego przełomu pod względem obrotów. Sytuacja na rynku niewiele się więc zmieniła. Czekamy na mocniejsze impulsy ze świata i bez nich nie wydaje się, żeby nasz parkiet mógł wykonać większy ruch w górę.