To dzisiejszy dzień był prawdziwym testem siły kupujących. Wczoraj dość łatwo się podciągało wyceny spółek, które w relacji do parkietów zachodnich były zdecydowanie za tanie. Dzisiaj jednak, już na wyższych poziomach, prawda wychodzi na jaw - byki nie będą miały łatwego zadania.
Dzisiejszy dzień podobnie jak wczorajszy do najciekawszych na parkiecie nie należał. Brak danych makro i wczorajszej sesji za oceanem doprowadził do konsolidacji notowań powyżej poziomu wczorajszego zamknięcia. Indeks rósł w ślad za giełdami zachodnimi niesiony optymizmem pochodzącym z rynku walutowego, gdzie słabnący dolar wzmacniał ceny surowców. Szczególnie błyszczało złoto, które po raz pierwszy od pól roku przekroczyło magiczny poziom 1000 dolarów za uncję. Ropa i miedź drożały o ponad 4 proc., co musiało się odbić echem na spółkach surowcowych.
Końcówka notowań była zdecydowanie gorsza. Widać popyt wciąż tkwi w atmosferze korekcyjnej z jednej strony, a z drugiej nie chce wychylać się przed szereg. Polskie byki wolą poczekać na wyraźny sygnał z Wall Street przed większymi zakupami. W Nowym Jorku po wakacyjnej przerwie, symbolicznie zakończonej wczorajszym świętem, wrócić mają inwestorzy i normalny obrót. Co zastają? Patrząc wskaźnikiem cena do zysku można powiedzieć, że bardzo wysokie ceny i niewiele zysków spółek je wspierających. Właśnie dlatego wielu inwestorów obawia się przeceny, która nad rynkiem krąży już od maja. Jeżeli jednak byki w tym tygodniu wybronią rynek to po raz kolejny owa duża korekta się nie zmaterializuje.
Na rynku walutowym sztandarowym wydarzeniem dnia było silne osłabienie się dolara, który wyraźnie chce się wybić góra z wielomiesięcznej konsolidacji. Złoty zbytnio nie reagował na siłę euro, co mogło być pochodną bagażu w postaci dziury budżetowej. Jednak dalsze umacniania się euro nie może pozostać bez wpływu na naszą walutę, która powinna dalej się wzmacniać.