Mijający tydzień obfitował w wiele ważnych wystąpień ludzi ze świata polityki i finansów. Nie wpłynęło to dobrze na naszą giełdę - indeks grupujący największe spółki zaliczył przecenę. Nie jest duża, ale przerywa kilkutygodniowy marsz notowań w górę.
WIG20 przyzwyczaił ostatnio wszystkich do wzrostów. Po wyraźnych zwyżkach przez 6 tygodni z rzędu w końcu jednak blue chipy złapały lekką zadyszkę i bilans tygodnia jest ujemny. Korekta jest minimalna (0,5 proc.) jak na kilkanaście procent wypracowanych wcześniej. Może jednak oznaczać odwrócenie tendencji.
Ostatnie dni nie były najlepsze dla inwestorów z GPW, ale inni mieli gorzej. Choć w piątek nasze blue chipy zostały w tyle za konkurencją, która lekko podbiła stawkę, najważniejsze indeksy zachodniej Europy w skali całego tygodnia straciły nawet blisko 2 proc. Tak było w przypadku choćby Londynu.
Jednym z ważniejszych tematów, który wywoływał nerwowość wśród inwestorów, było zaprzysiężenie Donalda Trumpa. Właściwie uwaga skupiła się na spekulacjach dotyczących jego pierwszych słów wypowiadanych już oficjalnie jako 45. prezydent Stanów Zjednoczonych. Niestety reakcję poznamy dopiero w poniedziałek, bo giełdy europejskie wcześniej zostaną zamknięte.
Czekać nie będą musieli inwestorzy z Wall Street. Na godzinę przez rozpoczęciem ceremonii indeksy S&P500, Dow Jones Industrial i Nasdaq sugerowały jednak minimalny optymizm inwestorów, zyskując około 0,5 proc.
May, Yellen, Draghi...
Piątek to dzień prezydenta Trumpa. Wtorek należał zaś do premier Wielkiej Brytanii. Choć Teresa May zadeklarowała "twardy Brexit" to jednocześnie z silną wolą ułożenia stosunków gospodarczych i jak najszybszego podpisania umów o wolnym handlu i przepływie osób. Generalnie inwestorzy odebrali jej wystąpienie pozytywnie. Nie zmienia to jednak faktu, że temat opuszczenia Unii Europejskiej będzie obciążeniem dla giełd jeszcze długi czas.
Za nami też wystąpienie innej ważnej kobiety świata finansów - Janet Yellen. Szefowa Fed podtrzymała stanowisko, że amerykańska gospodarka zbliża się do celów przyjętych przez bank centralny, co zwiększa presję na to, aby zacząć redukować udzielane jej przez dekadę wsparcie. Dodała, że można się spodziewać raczej stopniowego, powolnego podnoszenia stóp procentowych, a nie żadnych dramatycznych ruchów, co jednak nie miało większego wpływu na układ sił na rynku.
Niektórzy wiele obiecywali sobie po konferencji Mario Draghiego. Szef EBC w znanym stylu i z oczywistymi argumentami uzasadnił utrzymanie stóp procentowych w strefie euro i pozostawienie bez zmian parametrów programu QE. Bankierzy zresztą nawet nie dyskutowali na posiedzeniu na temat wygaszania skupu.
Szef EBC generalnie utwierdził wszystkich w przekonaniu, że era "luźnej" polityki pieniężnej szybko się nie skończy. Mimo tego interesujące mogą być zapiski z tego posiedzenia, które ujrzą światło dzienne 16 lutego. Wielu obserwatorów sugeruje, że w ramach EBC dochodzi do coraz większych podziałów co do oceny sytuacji makro w strefie euro i skutków utrzymywania ultraluźnej polityki.
Trochę statystyk
W obliczu wystąpień polityków i bankierów centralnych nieco na drugi plan zeszły publikacje danych makro. Warto wspomnieć o piątkowych danych z Chin. Pierwszy raz od dwóch lat tamtejsza gospodarka przyspieszyła. PKB nieoczekiwanie wzrósł do 6,8 proc., co pozytywnie podziałało na azjatyckie giełdy.
Za nami też seria raportów GUS. Mimo rekordowego średniego wynagrodzenia w grudniu, dane lekko zawiodły. Dynamika wzrostu rok do roku wyhamowała do 2,7 proc. wobec szacunków sięgających nawet 4 proc.
Lepsze wrażenia pozostawiły po sobie raporty o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej, które wskazują na wciąż mocną kondycję gospodarki. Wyniki okazały się minimalnie gorsze niż publikowane miesiąc wcześniej, ale za to przebiły prognozy.
Sprzedaż detaliczna wzrosła o 6,4 proc.rok do roku, a w ujęciu miesięcznym odnotowano wzrost o 21,3 proc. Z kolei produkcja sprzedana przedsiębiorstw przemysłowych zwiększyła się w grudniu o 2,3 proc. w skali roku, a miesiąc do miesiąca spadła o 4,3 proc.