Po bardzo dobrej czwartkowej sesji WIG20 jest już dosłownie o włos od pobicia historycznego rekordu. W trakcie trwania notowań nawet udało się go przekroczyć, ale ostatecznie skończyło się ,,tylko" 1,5 proc. nad kreską i z otwieraniem szampanów inwestorzy muszą poczekać przynajmniej do dziś.
Ale cieszy, że tym razem - inaczej niż w ostatnich dniach - w górę szedł cały rynek. Duże spółki wespół ze średnimi (mWIG40 zyskał 1,2 proc.), a także małymi (sWIG80 poszedł w górę o 1,5 proc.). Przewaga firm rosnących nad spadającymi nie była miażdżąca (170-110), ale wzrost obrotów do ponad 2,2 mld zł świadczy o tym, że na rynek płynie świeży kapitał.
W tym przekonaniu utwierdza zachowanie cen akcji największych spółek - ulubieńców kapitału zagranicznego. Nie bez powodu aż o ponad 4,4 proc. wzrosły notowania Telekomunikacji Polskiej (co prawda spółka rozpoczęła skupowanie własnych akcji, ale trudno przypuszczać, żeby tylko ten czynnik tak rozruszał kurs operatora). Swoje trzy grosze wtrąciły też KGHM i PGNiG, które już od kilku dni są lokomotywami koniunktury i w czwartek znów podrożały o niecałe 3 proc.
Piątek może być decydującym dniem dla optymistów. Choć najwięksi z nich już odtrąbili koniec trwającej już od dwóch miesięcy płaskiej, średnioterminowej korekty, to rozsądek nakazuje wstrzymać się jeszcze z fanfarami. Kilkakrotnie już w ostatnim czasie okazywały się one przedwczesne.
Nawet gdy na niespełna dwa tygodnie temu WIG20 pobił historyczny rekord, szybko wrócił do strefy 3,5-3,7 tys. pkt. Aby się z niej na dobre wyrwać, przydałoby się znaczące przebicie poziomu 3,8 tys. pkt., do której wciąż brakuje nam 1,5 proc. Póki to się stanie, wciąż trzeba będzie mówić o zagrożeniu, że indeks wróci do płaskiego falowania. Dość powiedzieć, że od połowy kwietnia do połowy czerwca WIG20 zyskał na wartości raptem 100 pkt., co można przeliczyć na niecałe 3 proc.
Kupujący przed piątkową sesją są niczym bokser, który ma słaniającego się na nogach przeciwnika w narożniku i wystarczy tylko zadać mu decydujący cios. Czy ten cios padnie w trakcie piątkowych notowań?
Jest na to bardzo duża szansa, zwłaszcza jeśli spojrzymy na półprocentowe zwyżki najważniejszych indeksów w USA w czwartkowy wieczór. Inwestorom za Oceanem nie zaszkodziły gorsze od spodziewanych dane dotyczące inflacji, bo dzień wcześniej zostali zauroczeni dobrymi cyframi dotyczącymi kondycji przedsiębiorstw.
Pozytywny przebieg sesji za Oceanem może zachęcić graczy w Warszawie do kupowania akcji, choć w sercu wciąż tli się resztka niepewności. Bo gdy wszyscy spodziewają się tego samego - w tym wypadku mocnego wybicia na koniec tygodnia - rynek potrafi sprawić niespodziankę.