Pierwsze dane spłynęły z Chin, gdzie wzrost cen konsumpcyjnych w marcu wyniósł 5,4 proc., czyli nieco więcej niż wynosiły oficjalne oczekiwania, ale odczyt zgodny był z krążącymi po rynku od wczoraj spekulacjami. Również wyższa od prognoz była publikacja o wzroście PKB za I kw., który zwiększył się o 9,7 procent.
Wciąż wysoka była sprzedaż detaliczna oraz produkcja przemysłowa, co oznacza, że gospodarka nadal będzie schładzana. Roczny odczyt CPI dla strefy euro wyniósł 2,7 proc., co również przewyższało oczekiwania równe 2,6 procent. Po południu na rynek napłynęła informacja o inflacji w USA, gdzie zanotowano roczną dynamikę na tym samym poziomie co w Eurolandzie, prognozy były o 0,1 pkt. proc. niższe.
Słabe wyniki kolejnych amerykańskich spółek
Jako, że ze strony inflacji specjalnych zaskoczeń nie było, uwaga inwestorów skupiła się na innych sprawach. Chodziło przede wszystkim o wyniki kolejnych amerykańskich spółek. Były one nienajlepsze, szczególnie w przypadku Google, którego raport ujrzał światło dzienne po zamknięciu wczorajszej sesji na Wall Street.
Zysk netto na akcję wyniósł co prawda 8,08 dolara, co przy oczekiwaniach na poziomie 8,12 nie było dużą różnicą, ale znaczny wzrost kosztów oraz źle przyjęte prognozy skutkowały znacznym spadkiem kursu. Lepiej na wyniki zareagowały walory Bank of America, ale zysk banku bardziej rozminął się z prognozami i spadł o prawie 40 proc. w stosunku do I kw. 2010 wobec oczekiwanej stabilizacji.
Dobre dane o produkcji w USA
Tak słaby początek sezonu raportów kwartalnych niespecjalnie jednak wpływał na szeroki rynek. Przy niewielkiej aktywności zarówno parkiety europejskie jak i parkiet krajowy zanotowały wzrosty. Inwestorzy niespecjalnie przejęli się również obniżeniem o dwa stopnie ratingu Irlandii z BAA1 do BAA3 przez agencję Moody's.
Ocena wiarygodności kredytowej kraju (najniższa inwestycyjna) jest obecnie równa takim państwom jak Tunezja czy Islandia. Rynek już nie będzie reagował na kolejne prawdopodobne obniżki. Teraz o wiele bardziej liczy się sytuacja w Hiszpanii, a tam panuje spokój. Niezłe były dane o amerykańskiej produkcji przemysłowej, która wzrosła w marcu 0,8 proc. m/m, co było wynikiem lepszym niż prognozy.
Zwiększyło się również wykorzystanie mocy produkcyjnych do 77,4 procent. Nie jest to jeszcze poziom zbyt wysoki, ale mniej wolnych mocy wpływa na wzrost inwestycji, co miałoby potrzymać wzrost gospodarczy bez pomocy Rezerwy Federalnej.
Względnie silny rynek czeka na dalszy bieg wypadków
Pod koniec sesji opublikowano jeszcze wstępny odczyt wskaźnika nastrojów konsumentów Uniwersytetu Michigan, który okazał się wyższy od prognoz i wyniósł 69,6 pkt. Byki starały skupiać się na lepszych informacjach i ignorować gorsze, co oznacza, że rynek wciąż pozostaje silny i rysuje płaską korektę wcześniejszych zwyżek. Mniejsze obroty oznaczają natomiast wyczekiwanie na dalszy rozwój sytuacji i pojawianie się większej aktywności handlu.