Brak czarnego scenariusza to za mało aby wygenerować solidną falę wzrostową.
Niby oczywiste, ale w minionym tygodniu, to właśnie słabsze, ale nie tragiczne, wyniki banków dały inwestorom sporo optymizmu i umożliwiły etst (nieudany w końcu) oporu na indeksie S&P500. Poza przypadkiem Bank of America, publikowane w tym tygodniu wyniki są niezłe - wyższe od oczekiwanych zyski ogłosiły wczoraj m.in. DuPont, Lockheed Martin czy McDonald.
Prawie 1% spadku w przypadku S&P500 oraz czerwone kolory w Europie Zachodniej pokazują jednak, że jeśli chodzi o branże niefinansowe, inwestorzy liczyli na coś więcej. Na przykład na to, że Yahoo ogłaszając znacznie lepsze wyniki skłoni Microsoft do podbicia oferty. Nic z tego. Wyniki Yahoo były co prawda lepsze od oczekiwań (zysk na akcję 0,37 USD wobec 0,09 USD oczekiwanych), ale głównie za sprawą wydarzeń o charakterze jednorazowym.
Rynki w USA i Europie Zachodniej to jedno, Warszawa to drugie. Zaiste trudno racjonalnie wytłumaczyć tak słabe wczorajsze zachowanie rynku inaczej, niż tym, że TFI znowu potrzebowały pieniędzy na umorzenia jednostek - pieniędzy, które oszczędzający przeniosą na coraz wyżej oprocentowane lokaty. Wskazywałyby na to zwłaszcza głębokie spadki w przypadku indeksów mniejszych spółek.
Dziś czeka nas kolejna dawka wyników kwartalnych, które podadzą m.in. Boeing (oczekiwany zysk na akcję 1,35 USD - przed sesją), Glaxosmithkline (przed sesją), Pulte Homes (strata 0,77 USD - po sesji), Amazon.com (0,32 USD), i Apple Computer (1,07 USD - po sesji). Czy poprawią atmosferę również w Warszawie? Póki co zapowiada się na nijakie otwarcie, więc będziemy zerkać na Europę Zachodnią.