Na warszawskiej giełdzie w dalszym ciągu trwa zabawa w ,,kotka i myszkę". Sesje mogące dawać nadzieję na zdecydowaną poprawę sytuacji na GPW i wyraźne wzrosty w kolejnych tygodniach, systematycznie przeplatają się z dniami, które takiej nadziei posiadaczy akcji mogą pozbawić.
Czwartkowy spadek indeksu dużych spółek o 1,3 proc. do 3016,91 pkt. oraz spadek reprezentującego szeroki rynek indeksu WIG o 1,16 proc. do 47760,75 pkt., nie zmieniają ogólnej, wciąż pozytywnej sytuacji technicznej na wykresach obu indeksów. Jeżeli dodać do tego bardzo dobrą czwartkową sesję na Wall Street, gdy amerykańscy inwestorzy zupełnie zignorowali kwietniowe dane o największym od 2,5 roku spadku produkcji przemysłowej w USA, to należy oczekiwać optymistycznego początku notowań na GPW. Te oczekiwania potwierdza rynek terminowy. Kontrakt na indeks WIG20 wyraźnie zyskiwał na początku sesji.
Podobnie jak niezmienna pozostaje sytuacja techniczna na wykresach WIG20 i WIG, tak samo nie zmieniają się czynniki, które z jednej strony przemawiają za wzrostami, ale z drugiej strony przy tych wzrostach mogą stawiać duży znak zapytania.
W dalszym ciągu optymistyczne spojrzenie na sytuacją na GPW budowane jest przede wszystkim na wyraźnej poprawie klimatu inwestycyjnego na świecie. Czwartkowa sesja na Wall Street była tego namacalnym przykładem. Dalej też podstawowym problemem rodzimego rynku jest coraz bardziej widoczny brak pieniędzy. I jeżeli te się nie pojawią, to trudno będzie o silne wzrosty na GPW.
W piątek zostaną opublikowane dane z amerykańskiego rynku nieruchomości oraz indeks nastroju Uniwersytetu Michigan. Oba raport nie powinny zaszkodzić polskiej giełdzie. Inwestorzy bowiem już przyzwyczaili się do fatalnej sytuacji na rynku nieruchomości, więc będą reagować co najwyżej tylko na lepsze od prognoz dane. Natomiast indeks nastroju publikowany jest na tyle późno, że raczej już nie zaszkodzi warszawskiej giełdzie.