Pomimo, że dziś poznamy dane na temat inflacji, które poda GUS, to i tak najważniejszy dla giełdowych nastrojów będzie przebieg wczorajszej sesji w USA. Lepszego pretekstu do wzrostów, długo może nie być.
Zacznijmy jednak od początku. Jeszcze w komentarzu po wczorajszej sesji pisaliśmy, że po danych o inflacji cen producentów rynek w USA powinien zareagować wzrostem. Tymczasem Dow Jones osuwał się niczym WIG20. Co się jednak odwlecze…
Motorem napędowym głównego indeksu w USA był Wal-Mart, który opublikował wyniki dużo lepsze od prognoz analityków (o 2 centy na akcję). W dodatku William Poole, szef banku federalnego z St. Louis zasugerował, że FED nie będzie już podwyższał stóp procentowych. Dzięki temu na zamknięciu Dow Jones zyskał 0,7 proc. Analitycy zaś zachłystywali się wyliczanką, że S&P znalazł się najwyżej od sześciu lat, zaś Nasdaq zanotował poziom nie obserwowany od lat pięciu.
W dodatku dziś nie napłyną do nas żadne dane z USA. Dopiero po zakończeniu sesji będzie publikacja o zapasach paliw, a wieczorem protokół z ostatniego posiedzenia FED. Inwestorów w ciągu sesji może rozruszać informacja GUS na temat inflacji w Polsce (prognoza 1,7 proc.), ale równie dobrze, może ona zostać zignorowana przez rynek.
Po takim impulsie można się spodziewać ruchu indeksu WIG20 powyżej 3225 pkt. Tym samym wyjścia górą z obszaru konsolidacji. Warto zwrócić uwagę na umacnianie się złotego względem dolara. To może, (ale nie musi…) być wskazówką, że na nasz rynek napływają zagraniczne fundusze. Tylko surowce martwią już tradycyjnie. Tym razem jednak sytuacja na rynkach towarowych nie powinna przeszkadzać warszawskim indeksom.