Pod koniec minionego tygodnia główne indeksy warszawskiego parkietu testowały ważne poziomy. Średnia WIG20 dotarła do psychologicznej bariery 2450 pkt., a indeks WIG otarł się o maksima z końca 2013 roku. Brak istotnych impulsów by pchnąć handel wyżej, zmuszał do zatrzymania i jednoczesnego zadawania pytań jak prawdopodobne są dalsze wzrosty.
Dzisiejsze kalendarium nie należało do bogatych i w praktyce liczyły się jedynie chińskie dane o wymianie zagranicznej. Te były fatalne i zarówno na poziomie importu jak i eksportu wskazywały na dwucyfrowe tempo spadków w relacji rocznej. O ile słabość importu nie może dziwić w obliczu gorszej koniunktury w Państwie Środka i niższych cen paliw przez ten kraj sprowadzanych, to słabość eksportu była już większą zagadką i jednocześnie niespodzianką wskazującą na możliwe problemy po stronie globalnego popytu. Tego typu doniesienia pojawiały się jednak już w przeszłości i niespecjalnie przekładały się na serię słabszych odczytów z USA czy Europy. Inwestorzy uznali więc, że gorsze dane są kwestią wewnętrzną Chin i na Starym Kontynencie czy Wall Street ich wpływ ograniczał się do spółek biznesowo związanych z Azją. Z kolei w samych Chinach złe dane przyjęto wręcz z radością, gdyż dalej liczono na stymulanty słabnącego wzrostu.
Na GPW chińskie dane nie miały większego znaczenia i podobnie jak za naszą zachodnią granicą czekano na istotne doniesienia w kolejnych dniach tego tygodnia. Już o jutra ruszy lawina publikacji wyników kwartalnych amerykańskich spółek okraszonych danymi z największej gospodarki świata oraz decyzjami władz monetarnych we Frankfurcie czy Warszawie. Czekanie ograniczało aktywność i zmienność notowań. Obroty były więc skromne, podobnie jak ostateczne zmiany indeksów. Te lekko spadały, co było o tyle zrozumiałe, że w wyniku ostatnich wzrostów zabrnęliśmy w okolice ważnych oporów. W szczególności warto jest zwrócić uwagę na indeks szerokiego rynku WIG, który dotarł do górnych okolic konsolidacji, w której tkwi już od wielu miesięcy. Racjonale wydają się więc pytania o przyszłe losy ocieplenia koniunktury na warszawskim parkiecie. Możliwe scenariusze są dwa.
GPW śladem zachodnich parkietów może wyrwać się z ram męczącej konsolidacji i zbliżyć się do swoich historycznych maksimów z 2007 roku lub po raz kolejny popaść w niełaskę. Ten drugi wariant wydaje się faworyzować kalendarzowa zależność każąca sprzedawać akcje w zbliżającym się wielkimi krokami maju. Niezależnie od tego który wariant ostatecznie zostanie wybrany, pewien odpoczynek przy oporach rynkowi się należy i dzisiaj go obserwowaliśmy. Z kolei na pytanie czy opory ostatecznie zostaną przełamane odpowiedź wydaje się klarowna i pozytywna dla posiadaczy akcji. Niestety nie mamy gwarancji, że stanie się to już na dniach i czy przypadkiem męczące wyczekiwanie nie zostanie po raz kolejny wydłużone.