W mieszanych nastrojach zakończyła się wtorkowa sesja na GPW. Mimo, iż początkowo mogło się wydawać, iż ustanawianie kolejnych nowych maksimów cenowych przez krajowe indeksy, to tylko kwestia czasu, przez większą część sesji, to podaż stopniowo zwiększała swoje wysiłki.
Wtorkowe notowania rozpoczęły się od istotnego wzrostu wartości indeksu WIG (nowe roczne maksimum cenowe na poziomie 44.871 pkt.). Jak się później okazało, osiągnięcie te, było wszystkim tego dnia, na co stać aktualnie byki. Obraz rynku w kolejnych godzinach sesji nie był zbyt optymistyczny.
Głównym winowajcą odwrotu od akcji, okazał się dotychczasowy lider wzrostów, KGHM. Kurs miedziowego kombinatu od początku dnia znalazł się pod presją strony podażowej. Duże wymiany akcji widoczne były już w pierwszych minutach sesji. Niedźwiedzie nie odpuściły do końca dnia, a na wykresie notowań KGHM powstał wysoki czarny korpus (spadek kursu o 3,64%).
W Europie lekko w górę
Tymczasem w Europe wczoraj panował umiarkowany optymizm. Zarówno niemiecki DAX, jak i francuski CAC nieznacznie zyskiwały na wartości. Inwestorzy w niewielkim stopniu zareagowali na poniedziałkowy wynik spotkania ministrów finansów strefy euro. Warto przypomnieć, iż podjęta została decyzja o wypłacie Grecji 43,7 mld euro pomocy finansowej.
Na ostateczną decyzję, która oceniana jest jako formalność, Grecy będą jednak musieli poczekać do 13 grudnia. Kolejną ważną datą w kwestii ratowania Hellady, jest najbliższy piątek. Tego dnia w Bundestagu, niższej izbie niemieckiego parlamentu, zaplanowano bowiem głosowanie nad akceptacją wypłaty kolejnej transzy pomocy finansowej dla Grecji.
W USA indeksy w dół
W fatalnych nastrojach zakończyli wczorajszą sesję inwestorzy na Wall Street. Przez większą część notowań ważyły się losy kontynuacji kilkudniowego odreagowania w górę. Szczególną ochotę do wzrostów wykazywał indeks Nasdaq, który jako jedyny wzrostem zakończył poniedziałkową sesję. Tym razem jednak się nie udało. Podaż zdominowała rynek w końcowej fazie notowań, a bacznie obserwowany przez inwestorów, indeks S&P500 ostatecznie stracił na wartości 0,52% i ponowie znalazł się nieznacznie poniżej istotnego poziomu 1.400 pkt.
Jako główny powód pogorszenia nastrojów podaje się obawy związane z tzw. „klifem fisklanym". Wczoraj wpływowy senator ze strony demokratów, Harry Reid w swojej wypowiedzi ocenił, iż postęp w negocjacjach w sprawie oddalenia „klifu fiskalnego" jest niewielki. W tej atmosferze publikowane na początku dnia, dość dobre dane makro (zerowa dynamika zamówień na dobra trwałego użytku, podczas, gdy oczekiwano spadku oraz szósty z rzędu wzrost indeksu zmian cen domów), nie miały dla graczy zbyt wielkiego znaczenia. Dzisiaj rano na świecie również obserwujemy nienajlepsze nastroje inwestycyjne. Kontrakt na S&P500 notowany jest na poziomie -0,18%, natomiast w Tokio, Nikkei traci 1,2%.