Dzisiaj do Dublina przyjechał europejski komisarz do spraw gospodarczych i monetarnych Olli Rehn, który będzie dyskutował z irlandzkimi władzami na temat dalszej polityki cięcia wydatków publicznych i podwyższania podatków. Rynek obawia się, czy przypadkiem Irlandia nie będzie drugą Grecją, gdyż finansowania starczy jej jedynie do połowy przyszłego roku, kiedy będzie zmuszona rozpocząć normalną sprzedaż papierów dłużnych. Nie wiadomo ile chętny się na nie znajdzie.
Oczywiście problemy Irlandii to tylko pretekst, ale wygodny w danym momencie, kiedy indeksy giełdowe są nierzadko bardzo wykupione, a nasz WIG20 dotarł do ważnych oporów, które powinny nieco przyhamować zapał byków. Cały praktycznie dzień główny indeks lekko opadał i gdy wydawało się, że zamknie się około półprocentową stratą, to dzięki fixingowi została ona prawie w całości zredukowana. Widać, że niedźwiedzie nadal są słabe i inwestorzy wszelkie niższe poziomy cenowe wykorzystują do zakupów.
Na rynku walutowym kontynuowany jest spadek eurodolara. Przeszkadza tutaj nie tylko Irlandia, ale również gorsze dane o niemieckiej produkcji przemysłowej. Dobrą informacja była natomiast wygrana partii premiera George Papandreou w greckich wyborach regionalnych. Inną ciekawostką były słowa prezesa ECB, że polityka ilościowego luzowania przeprowadzana przez Fed nie ma na celu osłabienie dolara, ale ma za zadanie ustabilizować oczekiwania inflacyjne. Z pewnością wiele analityków z taką opinią by się nie zgodziło. Dziwić może również prezentowane w ten sposób przyzwolenie Jean - Claude Trichet na działania Fedu. Czyżby objawiła się nam ukryta solidarności banków centralnych?