Środa przyniosła dynamiczną korektę trzydniowej hossy na rynku ropy. Nerwowa reakcja Wall Street nie pozostawia wątpliwości, że inwestorzy się z tego nie ucieszyli. W spadku indeksów swój udział miała też szefowa Fed z Cleveland, oznajmiając że jej zdaniem stopy procentowe powinny wzrosnąć już w pierwszej połowie roku. Jeśli do tego dodamy wieczorną niespodziewaną informację o wstrzymaniu zasilania greckich banków przez EBC, trudno spodziewać się pomyślnego dla byków początku handlu.
Notowania ropy naftowej spadły w środę o 4-5,5 proc., przerywając gwałtowną choć krótką falę zwyżkową. Informacja o znacznie większym niż się spodziewano wzroście zapasów surowca w Stanach Zjednoczonych ostudziła nadzieje związane z sygnałami o wyłączaniu części szybów. Te dynamiczne wahania cen związane są raczej z transakcjami spekulacyjnymi, ale trzeba się liczyć z tym, że będą one mocno wpływać na nastroje. Trzeba też pamiętać, że inwestorzy nerwowo czekają na piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy, w kontekście oczekiwania na sygnały dotyczące stóp procentowych. W tę atmosferę idealnie _ wstrzeliła się _ szefowa Fed z Cleveland, sugerując, że mogłyby one pójść w górę już w pierwszej połowie roku. Argumentowała to między innymi spadającymi cenami ropy, poprawą kondycji gospodarki oraz sytuacji na rynku pracy. Ropa potaniała jak na zawołanie, a zwyżkujący wskaźnik ISM dla usług potwierdził tezę o postępującym ożywieniu.
Dow Jones zdołał uchronić się przed spadkiem, ale S&P500 w końcowej części sesji poszedł w dół, kończąc dzień zniżką o 0,4 proc. To może sygnalizować zagrożenie powrotem indeksu w okolice 2000 punktów, czyli poziomu który w ostatnich tygodniach testowany był przez niedźwiedzie już trzykrotnie. Za czwartym razem może być jeszcze bardziej nerwowo.
W Europie nerwowo może być już dziś, nie tylko z powodu sytuacji na Wall Street, ale przede wszystkim w efekcie ogłoszonej wieczorem informacji, że EBC przestaje honorować greckie śmieciowe obligacje jako zabezpieczenie pożyczek udzielanych bankom tego kraju. W praktyce oznacza to odcięcie ich od pieniędzy. To decyzja o tyle zaskakująca, że nastąpiła w kilka godzin po spotkaniu Mario Draghiego z greckim ministrem finansów, po którym komentarze były umiarkowanie optymistyczne.
Choć od kilku sesji na naszym parkiecie zmiany indeksów są niewielkie, trudno mówić o spokojnym przebiegu handlu. WIG20 podciągany jest głównie na końcowym fixingu, a w ciągu dnia niedźwiedzie próbują kierować go w stronę 2300 punktów. O tym, jak zmienne są nastroje, może świadczyć choćby obserwacja środowych notowań akcji BZ WBK, które przed południem taniały o 3 proc., a zakończyły dzień 2,5 proc. wzrostem. Jeszcze bardziej spektakularne były wahania cen papierów JSW, które zaczęły na niewielkim minusie, po kilku godzinach rosły o 15 proc., a finisz wypadł „zaledwie” 1,8 proc. nad kreską. W takich warunkach prognozowanie przypomina loterię.
Poranek przynosi kontynuację przeceny ropy, która tanieje o ponad 2 proc. oraz kontraktów na miedź, zniżkujących o prawie 1 proc. Niewielkie zwyżki notują indeksy w Chinach, ale Nikkei spadł o 1 proc. Kontrakty na główne indeksy europejskie i amerykańskie wskazują na niezdecydowanie inwestorów. W JSW podobno bliżej porozumienia, które miałoby przynieść 200 mln zł oszczędności rocznie, ale ostateczne rozmowy rozpoczną się o godzinie 15.00. Do tego czasu kurs akcji może ulegać sporym zmianom. Związkowcy twardo stawiają kwestię odwołania prezesa spółki.