Jeśli ktoś po środowej sesji liczył na poprawę koniunktury, nadzieje te ulatywały wraz z sesją czwartkową, i chyba prysły całkowicie, kiedy główne indeksy traciły po więcej niż 5 procent, łamiąc po drodze wszystkie wsparcia i wracając podczas zaledwie jednej sesji do poziomów, z których startował wzrost ze środy.
Czarna złowieszcza świeca na wykresie dziennym nie pozostawia zbyt wiele optymizmu na przyszłość potwierdzając średnioterminowa słabość rynku. Jak to bywa, po silnym ruchu cen, możliwa jest oczywiście kontrakcja w stronę przeciwną, ale trudne będzie to bez pomocy banków czy spółek surowcowych, które stworzyły dziś w WIG20 istne stado czarnych owiec. Obniżona prognoza zysku dla KGHM, coraz bliższy termin publikacji najprawdopodobniej bardzo rozczarowujących wyników PKN Orlen i Lotosu i wielka nie wiadomo w postaci skutków opcji walutowych dla bilansów i płynności spółek giełdowych sprawiają, iż wyniki naszych firm mogą być wielką niewiadomą (prognozy i rekomendacje są
bardzo rozbieżne), czyli rodzić więcej obaw niż nadziei. Dwa banki - BRE i BZ WBK traciły dziś po więcej niż 10 procent, KGHM był równoważony na dolnych widełkach cenowych, a kurs Lotosu spadł poniżej 10 złotych - czyli poziomu najniższego w historii. Obraz techniczny poszczególnych walorów i całego indeksu uległ dziś znacznemu pogorszeniu.
Nic nie zapowiadało aż tak przykrej niespodzianki. Po niezłym początku dnia, kiedy jeszcze brzmiały echa optymizmu środowego na GPW i silnych wzrostów na Wall Street, oliwy do ognia dodawały dziś z upływem czasu - wypowiedzi polityków i dane makro. Przed południem powstało małe zamieszanie co do interpretacji wypowiedzi ministra finansów ws. naszego wejścia do strefy euro. Wątpliwości musiał ucinać sam premier, potwierdzając wolę przyjęcia wspólnej waluty w 2012 roku. Tym niemniej, złoty po udanym początku dnia, potem zmienił kierunek i nadal tracił na wartości. W tym samym czasie rynki zachodnie zyskiwały, a my byliśmy cały czas niechlubnym wyjątkiem. Po 14.30 nastąpiła seria fatalnych danych z USA - z rynku nieruchomości i z rynku pracy.
Spowodowały one pogłębienie spadku na GPW, który przekraczał już ponad 5 procent (WIG20)
. Zaczynaliśmy powyżej 1700 punktów a kończyliśmy poniżej 1600. Tylko dzięki "mini cudowi" na fixingu kończącym dzień, zamknięcie wypadło na poziomie 1619 pkt. Inwestorzy mogą być "skołowani" ostatnimi dwoma sesjami. Mieszanka sprzecznych emocji jest ogromna i tak może niestety zostać aż do zakończenia publikacji raportów kwartalnych - zarówno spółek amerykańskich (sezon w pełni), jak i polskich (to dopiero przed nami).