Sesja której mogłoby właściwie nie być. Cały ruch cenowy dokonał się już w pierwszej godzinie handlu. WIG20 spadł o 1,5% i na tym przecena się zakończyła. O 11-tej zaczęła się stabilizacja, która trwała do końca sesji.
Przez cała sesję widać było wyczekiwanie – ani popyt ani podaż nie były aktywne. W konsekwencji obroty ukształtowały się na jednym z najniższych poziomów w tym roku. Rynek był całkowicie nieczuły na to, co działo się na giełdach europejskich (od 14:30 zaczęła się tam znaczna przecena). Mocno spadało BRE – w piątek ostatni raz było notowane z prawem do dywidendy. Z komponentów WIG20 rósł tylko Prokom, ale prawdopodobnie jedynie w celu podtrzymania indeksu – wolumen obrotu wyniósł zaledwie 851 akcji.
Generalnie notowania przebiegały w sennej atmosferze. Żadnego wpływu na fixing zamknięcia nie miały dobre dane dotyczące inflacji – spadła w stosunku rocznym do 1,6% (w czerwcu była deflacja -0,4%). WIG20 zakończył sesję niemal na poziomie dziennego minimum – 1152 pkt.
Rynek w dalszym ciągu nie wykazuje żadnych oznak siły. Trzeba jednak brać pod uwagę, że dzisiejszy spadek miał miejsce przy bardzo niskich obrotach. Zniechęcenie jest duże a większość inwestorów traci nadzieję na jakąkolwiek poprawę w najbliższych dniach. Ten coraz bardziej powszechny pesymizm może paradoksalnie zaowocować krótkoterminową poprawą. Aby mogła mieć ona miejsce potrzebne jest przede wszystkim uspokojenie w USA. Atmosferę może też nieco poprawić jutrzejsze wystąpienie nowego ministra finansów.