href="http://direct.money.pl/idm/"> Po wysłaniu przez nasz WIG oraz amerykański S&P 500 oraz europejski DJ Stoxx 600 silnych sygnałów sprzedaży, jakimi jest zejście indeksów poniżej sierpniowych dołków, trudno u progu nowego tygodnia być optymistą.
Wyraźnie widać, że trendy na giełdach zmieniły się na spadkowe i teraz trzeba wyczekiwać sygnałów ich odwrócenia, by myśleć o trwalszej poprawie koniunktury. Skoro jednak sygnały zmiany tendencji na zniżkową pojawiły się dopiero niedawno, to trudno już teraz takich zwiastunów poprawy nastrojów oczekiwać.
Raczej można się obawiać, że duża część inwestorów dopiero teraz zacznie reagować na nową sytuację na parkietach i rozważać pozbywanie się akcji. W naszym przypadku dotyczy to głównie osób posiadających jednostki uczestnictwa funduszy akcji. Ich straty z ostatnich 6 miesięcy są bardzo duże i wiele osób zapewne rozczaruje się do giełdy i zechce skończyć z nią przygodę.
Tym bardziej, że na razie nic nie wskazuje na poprawę kondycji światowych giełd. Z technicznego punktu widzenia można oczekiwać dalszych wyraźnych spadków indeksu DJ Stoxx 600. Bardzo słabe nastroję utrzymują się w Azji.
Ze względu na znaczenie, szczególnie wschodzących rynków, z tego regionu jest to niedobra wiadomość dla wszystkich emerging markets. Jednocześnie budzą one pewne zdziwienie odpornością na trwającą na świecie wyprzedaż. W przypadku indeksu wszystkich rynków wschodzących mamy do czynienia od dłuższego czasu raczej z konsolidacją niż spadkiem wartości.
To dość zaskakujące zachowanie, bo w czasie wcześniejszych korekt hossy to rynki wschodzące były tymi, które wypadały najsłabiej. Traciły zawsze na fali odwrotu od bardziej ryzykownych inwestycji. Teraz tego nie ma. Widać wyraźnie, że tym razem to nie kwestie związane z awersją do ryzyka determinują rozwój wydarzeń, a fundamenty poszczególnych gospodarek i firm.
W tym kontekście słabe dane dotyczące chińskiego bilansu handlowego, czy dalsze wyhamowanie tempa wzrostu produkcji przemysłowej w Indiach, muszą napawać niepokojem. Zła sytuacja w gospodarce USA skłania przy tym do obniżania prognoz wzrostu azjatyckich gospodarek. Tak właśnie zrobili analitycy Goldman Sachs.
W takiej sytuacji inwestorzy tracą powód, dla którego warto być obecnym z kapitałem w Azji. Również dane o napływach środków z globalnych funduszy inwestycyjnych w pierwszych dniach 2008 r. nie są zachęcające. Podmioty lokujące na rynkach wschodzących odnotowały znaczne odpływy kapitału (2,4 mld USD).
Pozytywne jest dodatnie saldo napływów do funduszy inwestujących na rynkach EMEA (Europa, Bliski Wschód i Afryka), do których zaliczana jest również Polska. Głównie było to jednak zasługą cieszącej się nadal dużą popularnością Rosji oraz rynków Bliskiego Wschodu i Afryki.
Sygnały słabości płynące z Azji to jednak nie jedynie zmartwienia inwestorów. Tuż po rozpoczęciu sezonu wyników za IV kwartał 2007 r. napłynęły informacje o możliwych dalszych stratach instytucji finansowych związanych z rynkiem kredytów subprime.
Podejrzenia o kolejnych odpisach z tym związanych dotknęły Merrill Lynch, negatywnie odbijając się na kondycji całej amerykańskiej giełdy. Przypomnijmy, że kredyty subprime to nie jedyne zagrożenie - o możliwych stratach związanych ze swapami kredytowymi, czyli instrumentami pozwalającymi zabezpieczyć się przez ryzykiem bankructwa firmy, przestrzegał ostatnio Bill Gross, szef największego funduszu obligacji na świecie.
Niesprzyjającą okolicznością są rosnące ceny żywności. Piątek był takim dniem, kiedy pod tym względem biliśmy rekordy. To nie ułatwi bankom centralnym prowadzenia polityki monetarnej. Zwyżkę można było wiązać z osłabieniem dolara po publikacji słabych danych o bilansie handlowym.
Jednocześnie w centrum uwagi znajdują się wyniki amerykańskich przedsiębiorstw. Mniejsze emocje budzą osiągnięcia w samym IV kwartale 2007 r,, bo tu chyba wszyscy pogodzili się, że będzie bardzo kiepsko. Jednak inwestorzy żywiołowo reagują na wszelkie doniesienia dotyczące kondycji spółek w obecnym roku.
Na razie prognozy zakładają, że od I kwartału 2008 r. sytuacja zacznie się poprawiać. W takim kontekście wszelkie sygnały, że do poprawy nie dojdzie (w piątek American Express oraz Tiffany przedstawiły rozczarowujące prognozy) są bardzo źle odbierane. Nie dziwi więc, że coraz częściej pojawiają się głosy, że fatalna kondycja instytucji finansowych w USA będzie odciskać negatywne piętno na wynikach 2008 r.
W takiej sytuacji psychologiczna bariera 50 tys. pkt dla WIG, która jest obecnie najważniejszym wsparciem może wystarczyć, by na trochę zatrzymać wyprzedaż, ale może nie być wystarczająca, by w oparciu o nią doszło do większego odbicia. Rynek zdominowany jest przez strach, a w takich warunkach nikt nie spieszy się z kupowaniem akcji po wyższych cenach.