Poza tym, że interwencje banków centralnych z połowy grudnia przyniosły rezultat i uspokoiła się sytuacja na rynkach pieniężnych, większość napływających informacji ma mniej lub bardziej negatywne zabarwienie. Z naszego punktu widzenia chodzi o kwestie związane z dalszym zaostrzaniem polityki pieniężnej oraz ze złą koniunkturą na rynkach światowych.
Z perspektywy globalnego inwestora liczą się przede wszystkim kolejne ostrzeżenia o kłopotach amerykańskiej gospodarki oraz płynące z innych części świata doniesienia o pogarszaniu się sytuacji gospodarczej. W krótkim terminie sytuacja na naszej giełdzie wygląda tak, że WIG przełamał silne wsparcie, jakie stanowił dołek z połowy sierpnia 2007 r. Tym samym otworzył sobie drogę do zniżki w stronę 46 tys. pkt. Na świecie główne indeksy - S&P 500 oraz DJ Stoxx 600 - broniły jeszcze analogicznego wsparcia, ale skala odbicia od niego nie nastrajała optymistycznie i kazała spodziewać się jego przełamania.
Tak się stało w drugiej połowie wtorkowej sesji w USA (towarzyszyły temu bardzo duże obroty, co wzmacnia znaczenie tego negatywnego sygnału). Na początku dzisiejszej sesji w Europie będziemy zapewne świadkami ataku na tę barierę, choć mocno pesymistyczne nastawienie może nieco tonować spokojny przebieg sesji na giełdach w Azji. Gdyby jednak i DJ Stoxx 600 zszedł poniżej sierpniowego dołka byłyby to ostateczne sygnały potwierdzające rozpoczęcie trwalszego ruchu w dół.
Wczoraj znów na rynki napływały głównie niepokojące wiadomości. Jednak europejskie rynki broniły się przed zniżką. Również pierwsza część sesji w USA przebiegała w dość pozytywnych nastrojach. Dopiero w drugiej odsłonie dnia podaż zaczęła przybierać na sile. Zwracał uwagę przede wszystkim słaby wynik sprzedaży domów w USA w listopadzie, obliczany na podstawie podpisanych umów sprzedaży. Odżyły znów obawy przed konsekwencjami kryzysu na rynku nieruchomości w USA.
Tym bardziej, że zaczęto się znów obawiać kłopotów firm z branż z nim powiązanych. Pesymistyczne zdanie o perspektywach rynku nieruchomości podzielił wczoraj Sekretarz Skarbu USA Henry Paulson. Stwierdził, że program ochrony dla tych, którzy nie są w stanie spłacać kredytów hipotecznych tak, by nie stracili swoich domów, będzie musiał być rozciągnięty nie tylko na pożyczkobiorców wysokiego ryzyka (subprime), ale też innych. Jednocześnie słabe dane zostały opublikowane w Europie.
Sprzedaż detaliczna w Wielkiej Brytanii zwiększyła się w najmniejszym stopniu od 21 miesięcy. W IV kwartale spadły ceny domów i stało się tak pierwszy raz od 2000 r. Do tego fatalnie wypadła listopadowa sprzedaż w strefie euro. Spadek wyniósł 1,4% i był to najgorszy wynik przynajmniej od 10 lat. Widzimy więc, że to czego obawiają się w Stanach Zjednoczonych, czyli osłabienia wydatków konsumenckich ma już miejsce na Starym Kontynencie. Z tym, że w Europie nie odgrywają aż tak istotnej roli, jak w Ameryce.
Wtorek był też dniem wystąpień szefów regionalnych oddziałów Rezerwy Federalnej. Dennis Lockhart z Atlanty stwierdził, że rośnie liczba negatywnych sygnałów z gospodarki, co zapowiada słabą pierwszą połowę tego roku. Charles Plosser z Filadelfii wskazywał na konieczność dalszych obniżek stóp procentowych ze względu na to, że perspektywy dla gospodarki USA są znacznie gorsze niż przewidywane.
Do tego Bill Gross z największego funduszu obligacji wskazywał na nowy obszar potencjalnych kłopotów - to swapy kredytowe, czyli instrumenty zabezpieczające przed niewypłacalnością przedsiębiorstw. Tłem dla tych ostrzeżeń były pogłoski o bankructwie Countywide Financial, największej firmy udzielającej kredytów hipotecznych w Ameryce. Takie doniesienia niepokoją także ze względu na właśnie rozpoczynający się sezon publikacji wyników przez amerykańskie spółki za IV kwartał 2007 r. Wedle ostatnich prognoz zyski spółek z S&P 500 spadną aż o ponad 8%.
Na wyobraźnię działały, choć nie były to zaskakujące wiadomości, dane o listopadowej inflacji w 30 krajach wchodzących w skład OECD. Przyspieszyła do 3,3% z 2,6% w październiku. Tempo wzrostu jest więc bardzo wysokie i jak wielokrotnie wspominaliśmy zwiększa ryzyko związane z prowadzoną przez główne banki centralne luźniejszą polityką pieniężną. Nic więc dziwnego, że w cenie jest nadal złoto, które biło wczoraj kolejne rekordy cen. Na fali zainteresowania metalami mocno zyskała też miedź, co korzystnie przekładało się na notowania KGHM. Praktycznie dzięki tej firmie nasz rynek uniknął wczoraj spadku.