Na tle amerykańskiego parkietu rozczarowanie przebiegiem poniedziałkowych notowań na naszym rynku nie jest duże.
Można było liczyć, że po udanej sesji piątkowej w Ameryce bardziej ochoczo pójdzie w górę nasza giełda, ale jednocześnie od rana panowały wczoraj niepewne nastroje,, więc nie było warunków do mocniejszej zwyżki. Do tego brakowało londyńskich inwestorów, co wpływało na skalę obrotów. Sięgnęły 465 mln zł, co było żenującym wynikiem. Przy takiej płynności niewiele da się z akcjami zrobić.
Nasi inwestorzy zdecydowali się więc przeczekać. Efektem było tylko nieznaczne naruszenie przez WIG ostatniej luki bessy i ostateczny spadek kursów. Podtrzymał on zagrożenie skutecznym atakiem na barierę 39,8 tys. pkt, związaną z luką hossy z II połowy lipca. Przypomnijmy, że jesteśmy przekonani, że jej zasłonięcie stanie się zapowiedzią ruchu w stronę tegorocznego dołka.
Losy tego wsparcia mogą się decydować dziś po tym, jak fatalnie zakończyła się sesja w Ameryce. W ostatnich dniach dość żywiołowo reagują, głównie na doniesienia z branży finansowej i rynku paliw. Robi się to już trochę nudne, kiedy giełdy zyskują wraz z obniżką notowań paliw i odwrotnie, gdy paliwa idą w dół. Jednak przywiązywanie uwagi do zmian na pojedynczych sesjach nie pozwala uchwycić głównych zjawisk.
Te zaś skłaniają do przekonania, że silny spadek cen paliw i innych surowców w relatywnie niewielkim stopniu poprawił obraz giełd. Skala wzrostu indeksów jest nieproporcjonalna do dynamiki i skali zniżki notowań surowców. Wskazuje to na inne czynniki, które determinują obecnie koniunkturę giełdową, jak również obawy, że spadek cen surowców jest związany z rysującym się coraz mocniej spowolnieniem gospodarczym na świecie. Dobrym przykładem była wczorajsza sesja, kiedy surowce wcale mocno nie drożały, a akcje silnie straciły.
Wśród tych "innych czynników" wczoraj były głównie dane o sprzedaży domów na amerykańskim wtórnym rynku nieruchomości. Sam poziom sprzedaży wypadł lepiej od prognoz, ale reszta tych danych była bardzo słaba. Przyspieszył w lipcu spadek cen domów, do 7,1% w skali 12 miesięcy. Do prawie 4,67 mln sztuk podniosła się liczba niesprzedanych domów, co odpowiada 11,2 miesiącom podaży. Cieszyć się więc nie było z czego, bo takie dane sugerują raczej dalszą presję na ceny domów, niż zapowiadają poprawę, czy choćby stabilizację sytuacji.
W tych warunkach zamiast o zdobywanie oporów indeksom w kolejnych dniach raczej przyjdzie walczyć o obronę wsparć. W przypadku S&P 500 podtrzymujemy koncepcję o tworzeniu się formacji flagi, zapowiadającej kolejną falę zniżkową. Dziś i w Polsce i na świecie wiele ważnych informacji, z których przy obecnych nastrojach praktycznie każda może pogarszać położenie posiadaczy akcji, jeśli rozczaruje. Nie zmieniamy także nastawienia do innych rynków ? dolar powinien trzymać się mocno, co będzie szkodzić kursowi złotego, a także spychać kursy surowców w dół. To szkodziłoby całości rynków wschodzących i w efekcie kładło się cieniem na postrzeganiu naszej giełdy.