Wśród nich jedną z ważniejszych jest legendarny Rajd. Św. Mikołaja. W poprzednich dniach często słyszeliśmy o nim w kontekście odbicia, jakie pojawiło się na giełdach. Inwestorzy z jednej strony mieli kupować akcje licząc na kolejną obniżkę stóp procentowych w USA, z drugiej licząc na to, że grudzień nie będzie tak zły dla giełd jak listopad.
To pierwsze wytłumaczenie mogło budzić wątpliwości, o czym pisaliśmy w drugiej połowie minionego tygodnia, ale jakieś racjonalne argumenty można było w nim znaleźć. Choćby takie, że oczekiwania na cięcie stóp spychają w dół rentowność długoterminowych obligacji, a przez to wyceny akcji stają się relatywnie bardziej atrakcyjne nawet mimo niekorzystnych prognoz zysków na obecny kwartał.
Wedle ostatnich szacunków zyski amerykańskich firm zwiększą się w IV kwartale o zaledwie 1,1%. Natomiast argument w postaci Rajdu Św. Mikołaja wydaje się jeszcze bardziej naciągany. Po pierwsze dlatego, że rozumie przezeń różne okresy. Jedni mówią, że zaczyna się z początkiem grudnia i trwa do końca roku, inni wiążą go jedynie z okresem świątecznym. Takie wyjaśnienia brzmią atrakcyjnie w mediach, ale w rzeczywistości nie ma ich chyba co wyolbrzymiać.
Wiele światła na sytuację na giełdach w ostatnich dniach rzucają dane o przepływach globalnego kapitału. Z danych Emerging Portfolio wynika, że inwestorzy skupiali się w minionym tygodniu na bezpiecznych lokatach. Stąd duże środki, jakie trafiły do funduszy pieniężnych, a także napływy do podmiotów lokujących w amerykańskie akcje. Natomiast w niełasce pozostawały rynki wschodzące.
Najsłabiej wypada pod tym względem Azja, ale również nasz region, czyli EMEA (Europa, Bliski Wschód oraz Afryka) kontynuowała złą passę. To wszystko tłumaczy dlaczego emerging markets z dużą ostrożnością podchodziły do mocnej zwyżki w USA i dlaczego wzrost w USA był tak silny. Biorąc pod uwagę, że tendencje w zakresie przepływów globalnych kapitałów zazwyczaj trwają przynajmniej po kilka tygodni można zakładać, że te zjawiska utrzymają się przez większość grudnia.
Nasz rynek pozostaje w rozterce, co po raz kolejny potwierdziła piątkowa sesja. Na fali utrzymujących się na świecie dobrych nastrojów poziom cen akcji przesunął się na wyższy poziom, ale znów nie było chętnych, by kursy ciągnąć jeszcze wyżej. Trudno było w zachowaniu rynku dopatrzyć się jakiegoś przełomu.
Wydaje się, że jedynym czynnikiem, który może podciągnąć jeszcze kursy trochę wyżej jest dalszy wzrost na świecie. Jednak i tutaj piątkowe notowania wykazały kłopoty z windowaniem cen. Dzisiejsza sesja będzie też ważna z tego powodu, że znika argument o windows dressing, czyli zjawisku charakterystycznym dla ostatnich sesji miesiąca.
Nie chodzi już o same działania funduszy, które są zainteresowanie lepszym zakończeniem miesiąca, by stopy zwrotu prezentowały się bardziej korzystnie. Istotne jest również to, na ile inwestorzy wierzą w takie zjawisko i do niego dostosowują swoje decyzje. Przełom października i listopada wypadł pod tym względem emocjonująca i przyniósł spore zmiany cen. Trzeba brać pod uwagę, że teraz może być podobnie.