Po raz kolejny w ostatnich miesiącach przeżywamy podobną sytuację - mimo napływu niekorzystnych danych makroekonomicznych inwestorzy, szczególnie w USA, wykazują dużą dozę optymizmu.
Potwierdziło się to znów wczoraj, kiedy mimo budzących niepokój informacji o rekordowej liczbie zajęć domów w USA w III kwartale w związku z trudnościami ze spłatą kredytów hipotecznych, giełdy poszły w górę. Inwestorzy skupili się na korzyściach z planu pomocy tym, którzy nie są w stanie regulować swoich zobowiązań.
Ma to pomóc od 200 tys. do 0,5 mln osób. Jednocześnie pojawiły się głosy wskazujące na złe strony tego planu. Na przykład S&P przestrzegł przed zmniejszeniem ratingów dla części obligacji hipotecznych. W sumie S&P 500 zyskał wyraźnie, ale aktywność inwestorów na sesji była jedną z niższych w ostatnim czasie, co wskazuje, że to raczej bierność podaży była najważniejsza dla zwyżki.
Z większą rezerwą reagowały wczoraj rynki giełdowe w Europie. Tu widać było rozterki związane z decyzjami banków centralnych. W Wielkiej Brytanii zdecydowano się na obniżkę stóp procentowych, co motywowano zagrożeniami dla wzrostu gospodarczego, wspominano także o obniżaniu się cen domów. Od razu jednak pojawiły się opinie, że Bank Anglii igra z ogniem, czyli inflacją. Przeciwną postawę przyjął Europejski Bank Centralny, który stóp nie zmienił, a przy tym dał wyraźnie do zrozumienia, że jeśli zmiana miałaby nastąpić to raczej w górę niż w dół.
Szef ECB skupił się na tym, by rynek dostał wyraźny sygnał o determinacji jego i kolegów w walce z inflacją. W efekcie mieliśmy wczoraj dzień zwyżki rentowności obligacji. Poszła ona w górę i w Eurolandzie i w USA. Trudno tu jednoznacznie powiedzieć, w jakim stopniu wiązało się to z decyzjami i komentarzami banków centralnych, w jakim wynikało z większej skłonności do ryzyka inwestorów.
Tym niemniej widać, że spadkowy trend rentowności powoli chyba wyczerpuje na świecie swój potencjał. Smaczku obecnym decyzjom banków centralnych dodaje fakt, że Organizacja Współpracy Ekonomicznej i Rozwoju (OECD) zasugerowała, że ECB i Komitet Otwartego Rynku w USA nie powinny obniżać stóp procentowych, gdyż gospodarki dadzą sobie radę z kryzysem hipotecznym.
W tym kontekście bardzo istotne mogą okazać się dzisiejsze dane o stanie rynku pracy w USA w listopadzie. Środowy raport o liczbie miejsc pracy utworzonych przez prywatnych przedsiębiorców na pewno bardzo rozbudził nadzieje i w tym kontekście prognozy mówiące o 70 tys. nowych miejsc pracy w całej gospodarce nie oddają w pełni oczekiwań inwestorów. Jednocześnie znów pojawia się kłopot, jak odbiegające od oczekiwań dane interpretować - czy lepszy od spodziewanego wynik zmniejszy nadzieje na obniżki stóp procentowych w USA i tym samym zaniepokoi inwestorów giełdowych, dla których w ostatnim czasie ten temat znów stał się bardzo ważny. Czy może lepsze dane zostaną potraktowane jako znak dobrej kondycji gospodarki i w efekcie wywołają kolejną falę zakupów akcji?
Można przypuszczać, że również kolejne dni będą zdominowane przez kwestie polityki pieniężnej i zachowanie rynków, najbardziej podatne na to, co się z nią dzieje, czyli rynek obligacji i pieniężny. Uwagę inwestorów przykuwać będzie szczególnie wtorkowa decyzja w sprawie stóp w USA. Będzie tym bardziej interesująca, że ostatnio władze monetarne w USA dały do zrozumienia, że w ich postrzeganiu bilans ryzyka wyrównał się jeśli chodzi o inflację i wzrost gospodarczy. Zdarzenie będzie tym bardziej interesujące, że dwa i trzy dni potem poznamy listopadową inflację w USA. W czwartek dowiemy się również, jak szła sprzedaż detaliczna w listopadzie.