*Koniec zeszłego tygodnia przyniósł dalszą przecenę akcji na giełdach światowych. Powody kontynuacji przecen pozostają niezmienne - to obawy inwestorów o największe bolączki amerykańskiej gospodarki: bessę na rynku nieruchomości mieszkalnych, pogorszenie kondycji kredytobiorców o niskiej jakości kredytowej (segment subprime) oraz ogólne obawy o dalszy rozwój koniunktury. *
W tej atmosferze trudno było o inny wynik notowań na warszawskim parkiecie niż solidarne spadki wszystkich głównych indeksów. Bardzo dobre wyniki finansowe, jakie pokazały nie tylko banki, ale również kilka innych przedsiębiorstw (poza oczywiście sporadycznymi przypadkami) nastrajają dość pozytywnie, jednak w krótkim terminie nie wydają się mieć decydującego wpływu na zachowanie inwestorów. O końcu obecnej korekty zdecydują przede wszystkim rynki amerykańskie.
Skoro o nich mowa warto nieco więcej czasu poświęcić ostatnim wydarzeniom, jakie miały miejsce za oceanem. Pojawiające się problemy niektórych renomowanych instytucji finansowych, upadki pożyczkodawców hipotecznych czy bankructwa funduszy hedgingowych działających w segmencie ,,subprime" nie nastrajają pozytywnie i przywodzą na myśl wydarzenia z końca ubiegłego wieku. Powodem tego stanu rzeczy jest nic innego, jak spore (zbyt duże?!) wyeksponowanie tych firm na ryzyko kredytowe poprzez inwestycje w papiery wartościowe oparte na wierzytelność hipotecznych lub derywaty kredytowe. Wraz z pogorszeniem spłacalności kredytów wartość papierów w portfelach inwestorów szybko topniała, do czego również przyczyniły się reakcje agencji Fitach czy S&P, redukujących rating tychże papierów. W rezultacie wycena mark-to-market wymienionych walorów gwałtownie spadła powodując bardzo duże straty w portfelach niektórych instytucji finansowych. W odniesieniu do rynków giełdowych
straty kilku czy kilkunastu pomniejszych funduszy inwestujących w segmencie ,,subprime" powinny być bez znaczenia, podobnie jak wzrost premii za ryzyko dla niektórych instrumentów dłużnych. Obawy o to, że wzrost awersji do ryzyka przełoży się na problemy przedsiębiorstw ze znalezieniem finansowania dla swoich przedsięwzięć, a przede wszystkim dla celów przejęć wydają się w chwili obecnej nieco przesadzone. Kondycja firm, jak pokazują ich wyniki kwartalne, które w przypadku większości spółek wchodzących w skład indeksu S&P500 wzrosły 2,5 razy szybciej od oczekiwań analityków (ponad 11% dynamika zysków netto) jest bardzo dobra. Negatywnym bohaterem pozostają instytucje finansowe, które mogą z całej sytuacji wyjść najbardziej poturbowane, nie wydaje się jednak aby skala tego zjawiska była na tyle znacząca, by znacząco podważyć zaufanie do systemu finansowego. Do tego potrzebne byłoby przełożenie zjawisk w sferze wiarygodności kredytowej na szeroki rynek. Ryzyko,
choć istnieje w chwili obecnej wydaje się stosunkowo niewielkie.
Bieżący tydzień mimo przerażającej na pierwszy rzut oka sytuacji technicznej może nie być wcale zły dla inwestorów giełdowych. W kraju pojawią się kolejne publikacje wyników kwartalnych, które raczej nie powinny negatywnie zaskakiwać. Mimo że w krótkim terminie nastroje wciąż mogą być nie najlepsze, to solidne fundamenty znacznie ułatwią późniejsze wyjście z korekty. Mimo utrzymywania się sporej nerwowości na rynku, wydaje się że do końca obecnej przeceny jest znacznie bliżej niż mogło się wcześniej wydawać.