Słuszna okazała się ostrożność przy interpretacji wtorkowego wzrostu na giełdzie. Wczoraj nie miał kontynuacji, co jednak nie oznacza, że szansa na to w dalszej przyszłości została zaprzepaszczona.
Po tak mocnym wzroście, jak we wtorek, naturalne jest uspokojenie sytuacji. I to akurat nie dziwi. Zaskakiwać mógł moment, w jakim inwestorzy ruszyli do odważniejszych zakupów. Stało się to w przeddzień rozpoczęcia sezonu publikacji wyników za III kwartał przez amerykańskie spółki, który jest oczekiwany z wyraźnym niepokojem. Wyglądało trochę tak, jakby nasz rynek chciał się zabezpieczyć na każdą ewentualność. Gdyby rezultaty finansowe były rozczarowujące i przyniosły zniżkę indeksów w USA to nasz rynek spadałby z wyższego poziomu. Natomiast, jeśli wyniki zaspokoją oczekiwania to nasz rynek nie będzie tym zbyt mocno zaskoczony.
Wczoraj mieliśmy pierwszy test związany z osiągnięciami kwartalnymi amerykańskich spółek. Nie wpadł pomyślnie, ale też i od początku nastroje nie były na parkietach za dobre. Podane po zakończeniu wtorkowej sesji w USA wyniki Alcoa były na gorąco komentowane jako dobre, bo przyniosły wzrost zysków i zapowiedź zwiększenia wartości programu skupu własnych akcji.
Jednak wczoraj od początku sesji koncentrowano się na tym, że rezultat był słabszy od spodziewanego. Na zmianę oceny wyników Alcoa wpłynęły kolejne ostrzeżenia przed gorszymi wynikami International Paper oraz paliwowych Chevrona i Valero. Ostatnie przewidywania mówią już tylko o 0,7-proc. poprawie zysków firm z indeksu S&P 500 w III kwartale.
Reakcja na wyniki Alcoa (wczoraj kurs zniżkował o 2,5%) oraz ostrzeżenia ze spółek przed gorszymi rezultatami potwierdzają, że obecny poziom notowań akcji w Ameryce nie pozostawia miejsca na najmniejsze rozczarowania. Warto też zwrócić uwagę na znacznie większy spadek indeksu blue chips w USA od zniżki odnotowanej przez szeroki rynek, reprezentowany przez indeks S&P 500.
Za wcześnie na pewno jest tu mówić o trwałej tendencji, ale rzeczywiście w ostatnich tygodniach w coraz większym stopniu zauważalna staje się różnica w notowaniach DJIA i S&P 500. Podczas, gdy pierwszy w tym roku zyskał ok. 10%, to drugi ok. 13%. Lepsze notowania mniejszych spółek to oznaka optymizmu inwestorów i kolejny sygnał, że są oni przekonani, iż najgorsze już dla amerykańskiej gospodarki minęło.
W świetle środowych informacji takie przekonanie kolejny raz wydaje się ryzykowne. W Ameryce kolejny raz zmniejszono szacunku dotyczące sprzedaży domów na rynku wtórnym w tym roku. To kolejna, ósma z rzędu, redukcja tych prognoz. Mervyn King, szef Banku Anglii ostrzegł, że to jeszcze nie koniec zawirowań na rynkach finansowych. Dziś rano została opublikowana ankieta przeprowadzona wśród pośredników na rynku nieruchomości w Wielkiej Brytanii z której wynika, że we wrześniu wystąpiła silna presja na ceny domów. Odnotowano najgorszy wynik od dwóch lat.
Natomiast zbytniemu pesymizmowi wciąż nie poddają się ankietowani przez Bloomberga ekonomiści. Co prawda, obniżyli prognozy dla amerykańskiej gospodarki dość wyraźnie w porównaniu z ankietą sprzed miesiąca, ale wciąż zakładają jej rozwój w tempie 1,8%.