Kolejny giełdowy tydzień zaczynamy ze sporą dawką optymizmu, wynikającą głównie za zakończenia piątkowej sesji w Ameryce.
Trochę chyba niespodziewanie przyniosła spory wzrost, który wiązał się przede wszystkim ze zniżką cen ropy naftowej. Sporo spadały akcje z sektora paliwowego, nieznacznie z branży wydobywczej, reszta drożała. Obroty były jednak znikome, co wskazuje, że nie mieliśmy do czynienia z istotną sesją. Wzmocniła ona nieco pozycję kupujących, choćby przez to, że anulowała sygnał sprzedaży, jaki powstał kilka dni wcześniej w efekcie opuszczenia przez S&P 500 tworzonej od połowy lipca formacji flagi, ale nic nie rozstrzygnęła.
Warto zwrócić uwagę, że na dwóch ostatnich sesjach notowania ropy naftowej zmieniały się bardzo gwałtownie, ale giełdy na zwyżkę nieznacznie zareagowały, a na spadek mocno. W największym stopniu wciąż cenami paliw i innych surowców rządzi dolar. Jego przecena w czwartek wpłynęła na podniesienie się cen towarów, mocny ruch w dół z piątku przełożył się na zniżkę.
Nasz rynek w tym wszystkim jest tłem i odbija zachowania zagranicznych indeksów. Wsparcie WIG daje luka hossy z 23 lipca z dolną granicą przy 39,8 tys. pkt. W piątek nastąpiło wyraźne odbicie od niej, ale aktywność inwestorów była niewielka. U nas też widać wyczekiwanie na mocniejsze impulsy. Reakcje bardziej przypominają trend boczny niż spadkowy, gdzie w poszczególne ruchy zaangażowany byłby większy kapitał. Pozostaje więc cierpliwie czekać na rozwój wypadków. WIG zniwelował połowę zwyżki, jaka wystąpiła w drugiej połowie lipca.
Pytanie o to, jak przebiegać będą kolejne tygodnie wciąż jest w dużym stopniu otwarte. Zakładaliśmy, że zasłonięcie luki hossy z 23 lipca będzie zapowiadać ruch w dół w stronę tegorocznego dołka, a wiązaliśmy to z opuszczeniem przez S&P 500 formacji fali. Wygląda, że pospieszyliśmy się z tymi wnioskami. Przełamanie przez S&P 500 dolnej granicy formacji było nieznaczne, więc trzeba poczekać na mocniejszy impuls. U nas luka hossy ostatecznie obroniła się, więc czekamy co dalej się z nią stanie. Dopóki nie jest zasłonięta luka bessy z 19 sierpnia, w obszar której weszliśmy na dzisiejszej sesji, ryzyko przebicia wsparcia jest duże. Wyjście ponad okno bessy wzmacniałoby natomiast nadzieje na to, że jednak jesteśmy w fazie korekty całej bessy, co wyniosłoby WIG przynajmniej do 44,5 tys. pkt.
Ważnym elementem piątkowej sesji było wystąpienie Bena Bernanke, który z jednej strony wyrażał nadzieje, że obniżka cen surowców, stabilizacja dolara i spowolnienie gospodarcze złagodzą presję inflacyjną, z drugiej wyrażał gotowość do podjęcia działań, które by jej przeciwdziałały. Można to było dwojako interpretować. Rynki akcji zwróciły raczej uwagę na korzystny wpływ niższych cen surowców, rynki obligacji na to, że podwyżki stóp procentowych nie są ostatecznie wykluczone, w efekcie czego rentowność papierów skarbowych poszła w górę.
Przedpołudniowa część poniedziałkowej sesji przebiega w marazmie. Przyczynia się do tego wolny dzień w Wielkiej Brytanii, co powoduje, że brak jest dziś na warszawskiej giełdzie londyńskich inwestorów. Zapewne spokojnie będzie przez większość dnia i nie dostaniemy żadnych istotnych wskazówek co do przyszłej koniunktury. Kluczowym wydarzeniem są dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Inwestorzy będą chcieli uzyskać potwierdzenie, że trafne są wcześniejsze informacje (liczba pozwoleń na budowę i rozpoczętych nowych budów) potwierdzające trwanie nadal na nim kryzysu.