Tak, jak można było przypuszczać ostatnią sesję poprzedniego tygodnia zdominowały doniesienia z amerykańskiego rynku pracy i tak, jak można było się obawiać po wcześniejszych raportach o planowanych zwolnieniach, czy liczbie miejsc pracy w sektorze prywatnym, nie były one korzystne.
Pierwszy od czterech lat spadek liczby nowych miejsc pracy wpisuje się w obraz postępujących konsekwencji załamania na rynku nieruchomości.
Obszar zatrudnia to nowa sfera ,,zainfekowana" tym wirusem. O ile do złych wiadomości dotyczących sprzedaży mieszkań, niewypłacalności kredytobiorców, niższych cen domów inwestorzy mogli już trochę przywyknąć, tak konsekwencje dla zatrudnienia są nowym elementem.
Dlatego istnieje poważna groźba, że piątkowa reakcja nie była chwilowa tylko znajdzie kontynuację w notowaniach w tym tygodniu. Sprawa jest tak ważna, bo dynamika wydatków konsumenckich i tak już bardzo mocno zwolniła (w lipcu pierwszy raz od połowy 2003 r. była niższa niż 5%), a trudności na rynku pracy mogą dodatkowo wpłynąć na dalszy jej spadek.
Bilans trwającego na naszym rynku odbicia zaczyna być coraz bledszy. W tym czasie mieliśmy praktycznie jedną sesję z imponującym wzrostem, do jakiego doszło 22 sierpnia. Dalej odrabianie strat idzie jak po grudzie.
Dość powiedzieć, że od 23 sierpnia rynek nie zyskał nic. To na poważnie każe obawiać się, że rozpoczęte w pierwszych dniach lipca pogorszenie notowań da jeszcze znać o sobie. Sprawa może się rozstrzygnąć nawet już dziś, bo WIG zatrzymał się w piątek tuż nad kluczowym wsparciem, związanym z luką hossy z 23 sierpnia, której dolna granica wypada przy 58,6 tys. pkt.
Zasłonięcie tej luki będzie mocnym argumentem przemawiającym za zejściem do sierpniowego dołka i zagrozi nawet jego przełamaniem.
Taka perspektywa może wydawać się nie do końca logiczna choćby biorąc pod uwagę tempo rozwoju polskiej gospodarki w II kwartale. Wyniosło 6,7%. To bardzo dobry wynik.
Rzecz jednak w tym, że wyceny naszych akcji są w dalszym ciągu wciąż wygórowane, więc istnieje zagrożenie dalszego stopniowego ich dostosowywania do bardziej atrakcyjnych poziomów.
Ponad połowa giełdowych firm ma wskaźnik C/Z (obrazujący relację wartości rynkowej firmy do zysków z ostatnich 4 kwartałów) przekraczający 25 albo ze względu na straty nie da się go policzyć. W przypadku spółek z indeksu WIG wynosi 20. Dla porównania akcje w USA wyceniane są przy współczynniku C/Z ok. 17.
Równocześnie nasza giełda podlega ogólnoświatowym zjawiskom. Obecna niepewność oraz wyraźna niechęć inwestorów do lokowania na bardziej ryzykownych rynkach tylko wzmacniają oczekiwania na dostosowywanie wycen naszych firm do bardziej atrakcyjnego poziomu.