Potwierdzają się przypuszczenia, że pogorszenie koniunktury na światowych rynkach w krótkim czasie może bardziej niekorzystnie odbić się na walorach blue chips niż, zachowujących się przez ostatnie tygodnie słabiej od nich, małych i średnich spółek.
Prawidłowe okazały się założenia mówiące o nieprzygotowaniu, ze względu na szybkość i wielkość trwającego od połowy sierpnia wzrostu, amerykańskiego parkietu na jakiekolwiek złe wiadomości. Ta reguła była wyraźnie widoczna we wtorek, kiedy większość danych makroekonomicznych była neutralna lub pozytywnie zaskoczyła. Tak było z niemieckim indeksem ZEW, odzwierciedlającym nastroje analityków i inwestorów.
Dobrą wiadomością było obniżenie się inflacji w Wielkiej Brytanii. Ma to znaczenie z punktu widzenia możliwości obniżki stóp procentowych przez Bank Anglii na wypadek, gdyby sytuacja na tamtejszym rynku nieruchomości tego wymagała. Zgodne z oczekiwaniami była amerykańska produkcja przemysłowa we wrześniu oraz inflacja w strefie euro. Zaskoczyły natomiast rekordowo słabe dane o przepływach kapitału w USA, ale dotyczyły one sierpnia, więc miały bardziej psychologiczne niż realne znaczenie.
Jednak mimo takiego bilansu wczorajszych danych makroekonomicznych giełdy były przez cały dzień w defensywie. To pokłosie poniedziałkowej sesji w USA i oczekiwań na kontynuację zniżki we wtorek. Wpływ miała też silnie drożejąca kolejny dzień ropa naftowa. Najważniejsze jednak było to, że inwestorzy znów przypomnieli sobie o trudnościach amerykańskiego rynku nieruchomości. W poniedziałek przyczynił się do tego Citigroup, zapowiadając kontynuację w najbliższych miesiącach trudności klientów ze spłatą kredytów.
Ten przekaz wzmocnił Ben Bernanke, szef Fed, wyrażając przekonanie, że rynek nieruchomości będzie negatywnie wpływał na gospodarkę Stanów Zjednoczonych również w przyszłym roku. Oliwy do ognia dolał jeszcze Henry Paulson, amerykański sekretarz skarbu, wzywając do zdecydowanego przeciwdziałania kryzysowi na rynku nieruchomości i zapowiadając przejrzenie standardów rachunkowości dotyczących sposobów zaangażowania największych banków na rynku instrumentów powiązanych z kredytami hipotecznymi.
Pojawia się pytanie, czy rzeczywiście ostatnie informacje, dotyczące perspektyw amerykańskiego rynku nieruchomości, są zaskakujące i można ich pojawieniem się wytłumaczyć zmianę nastrojów. O ile informacje rzeczywiście nie są dobre, to też w kontekście wcześniej pojawiających się danych nie stanowią zaskoczenia. Zarówno sierpniowe, jak i wrześniowe doniesienia z rynku nieruchomości wskazywały, że sytuacja dalej się pogarsza. Tyle tylko, że przez długi czas inwestorzy ignorowali te złe wiadomości, wiedzeni ,,żądzą" zysków. Niedawne pokonanie lipcowej górki mogło tylko umocnić w nich przekonanie, że tak, jak kilka razy w ostatnich latach, tak i teraz, po gwałtownej, ale dość krótkiej korekcie, wraca hossa. Teraz te nadzieje stają pod poważnym znakiem zapytania.
W przeciwieństwie do schematu obserwowanego w ostatnich 4 latach przełamanie poprzedniego szczytu hossy nie przyniosło wyhamowania dynamiki ruchu w górę, ale bardzo szybko nastąpił zwrot koniunktury i powrót poniżej dopiero co pokonanego oporu. Taki obrót spraw jest złym prognostykiem na przyszłość. Nie tylko dlatego, że analiza techniczna tak podpowiada. Również dlatego, że w ten sposób grzebane są nadzieje na dalszy ruch w górę. Na to inwestorzy nie są raczej przygotowani.
Wtorek przyniósł nie tylko pogorszenie nastrojów na giełdach, ale również sygnały wzrostu awersji do ryzyka, na co wskazywały rosnące notowania japońskiego jena. Przez ostatnie tygodnie inwestorzy zapomnieli o kłopotach, jakie przeżywali w wakacje i zdecydowanie wracali do transakcji typu carry trade. Polegają na pożyczaniu pieniędzy tam, gdzie są tanie (w jenach) i lokowaniu tam, gdzie mogą przynieść wyższy zysk (w krajach o wysokich stopach procentowych).
W efekcie dolar kanadyjski przełamał nawet lipcowe maksimum wobec jena, dolar australijski wrócił do górki z początku wakacji. Teraz następuje realizacja zysków, która przynosi umocnienie jena. Większy popyt na bezpieczne aktywa był widoczny również we wzroście dolara, którego spadek notowań w krótkim terminie staje się coraz mniej prawdopodobny.
Dziś zapewne czekają inwestorów znów spore emocje, bo poznamy październikowe dane o liczbie nowych budów w USA i pozwoleń na budowę. Opublikowana zostanie też wrześniowa inflacja. Przy wyraźniej zmianie nastrojów na gorsze wszelkie niekorzystne odstępstwa od prognoz (dane z rynku nieruchomości słabsze od oczekiwanych, czy wyższa od prognozowanej inflacja) przyniosą zapewne kontynuację wyprzedaży. Nasz rynek nie ma argumentów na obronę przed złą atmosferą na świecie.